niedziela, 30 listopada 2025

 

Ocalić od Zapomnienia

Niedawno w telewizji pokazali- już nie pierwszy raz -polsko-rumuński film pt” Złoty pociąg” Interesujący to film opisujący  wojenne losy „polskiego złota” wywiezionego do Anglii we wrześniu 1939 roku. Twórcy filmu w sensacyjnej formie ukazali zmagania polskich i rumuńskich funkcjonariuszy służb specjalnych z niemiecką agenturą  i dyplomacją mającą olbrzymią chęć zawłaszczenia skarbu polskiego banku narodowego.- 82 ton złota w sztabach Historia polskiego złota znana jest wszystkim interesującym się drugą wojną światową, ale nie wielu wie, że w tej historii znaczący udział miał nasz rodak Krystyn Ostrowski –syn dziedzica Korczewa.

Akcja ratowania polskiego złota rozpoczęła się 5 września 1939 roku w Warszawie. Ze skarbca banku na 12  wynajętych i zarekwirowanych  samochodów ciężarowych  i miejskich autobusów żołnierze i pracownicy banku przenieśli umieszczone w zaplombowanych skrzynkach sztabki złota .w workach pieniądze i papiery wartościowe i wyruszyli pod ochroną wojskową do Rumunii, która nie tylko zgodziła się przyjąć polskich uchodźców wojennych ale też polski skarb narodowy. Nie była to decyzją łatwa skoro neutralna Szwecja odmówiła przyjęcia polskiego  skarbu. Hitlerowscy dyplomaci uznali Skarb polskiego banku za swoją wojenna zdobycz i starali się zastraszyć władze państw neutralnych przed podjęciem jakiej kolwiek formy pomocy ,nawet humanitarnej. Decyzję tę premier Rumunii przepłacił życiem zamordowany przez rodzimych faszystowskich bojówkarzy. Droga wiodła przez Lublin, Łuck, Dubno,  Sniatyń aż do portu Konstancji ,gdzie czekał na cenny ale i niebezpieczny ładunek- francuski okręt Kolumna samochodów przemieszczała się bocznymi drogami, najczęściej nocą a i tak była ciągle bombardowana przez niemieckie samoloty. Jednym z szoferów okazał się niemiecki agent naprowadzający  na nią  samoloty z czarnymi krzyżami  ,Mający  zadanie  ochrony transportu major Bobryk poradził sobie z niemieckim agentami .a jego kolega” po fachu” –rumuński policjant Munteanau zdekonspirował piękną polską pracowniczkę banku –będącą na służbie niemieckiego wywiadu. Nie będę jednak streszczał filmu Bohdana Poręby-ale zachęcam do jego obejrzenia na YouTube, bowiem w ciekawej ,sensacyjnej formie ukazuje on kawałek naszej historii w którego „ złotym „epizodzie brał udział Krystyn Ostrowski syn  właściciela Korczewa. Był bardzo przydatny w czasie podróży przez kilka krajów Europy ze względu na znajomość języków obcych i kontakty jakie miał w sferach dyplomatycznych i arystokratycznych krajów przez które trzeba było polski skarb bezpiecznie przetransportować. Opis tej podróży można znaleźć na stronie Pałacu w Korczewie skąd za zgodą uczestniczki tej eskapady hr .Beaty Ostrowskiej – Harris przytaczam czytelnikom interesującym się historią naszej małej i wielkiej Ojczyzny.

W dniu 4 września 1939 roku u premiera Felicjana Sławoja-Składkowskiego zameldowali się pułkownicy Ignacy Matuszewski i Adam Koc oraz minister handlu Henryk Floyar-Rajchman. Wszyscy zaliczali się do czołówki polityków obozu rządzącego. Oznajmili premierowi, iż z polecenia ministra skarbu i wicepremiera Eugeniusza Kwiatkowskiego podjęli się zadania ewakuacji złota Banku Polskiego z Warszawy. Jeszcze tego samego dnia autobusami należącymi do Państwowej Wytwórni Papierów Wartościowych wywieziono z Warszawy pierwszą dużą partię złota. Skierowano ją do Brześcia n. Bugiem. Trasa wiodła przez Siedlce i to tam prawdopodobnie płk Matuszewski zboczył do Korczewa i namówił Krystyna Ostrowskiego, aby dołączył do „złotego” transportu. Czym kierował się pułkownik angażując hrabiego w akcję ewakuacji złota, nie wiemy. Można przyjąć, iż uznał, że Krystyn Ostrowski będzie osobą przydatną w pokonywaniu różnych przeszkód na zagranicznym etapie akcji ewakuacyjnej. Już wówczas prawdopodobnie zdawano sobie sprawę, że złoto trzeba będzie ewakuować przez Rumunię i kraje Bliskiego Wschodu do Francji. Ostrowski, który znał położone tam kraje, władał językami obcymi i miał rozliczne znajomości z racji swej pracy w agendach Ligi Narodów, mógł okazać się osobą niezastąpioną.

Do transportu polskiego złota dołączył Krystyn Ostrowski, jego żona Wanda, nieletnia córka Beata i matka Helena z Tyszkiewiczów Ostrowska. Poruszali się w kolumnie ewakuacyjnej własnym samochodem, który towarzyszyć im miał aż do Portugalii. Niestety, niewiele wiadomo o udziale Krystyna Ostrowskiego w „odysei” polskiego złota. Towarzyszył transportowi skarbu Banku Polskiego aż do Bejrutu, gdzie znalazł się on pod opieką sojuszników francuskich. Jego rola musiała być znaczna, skoro uczestniczył w naradach kierownictwa transportu, podczas których podejmowano ważne decyzje pozwalające ujść pogoni niemieckich agentów i skutecznie pokrzyżować plany przechwycenia skarbu przez władze niemieckie i sowieckie.

Po szczęśliwym wywiezieniu skarbu Rzeczypospolitej płk Matuszewski dotarł do Paryża, gdzie funkcjonował już rząd polski na uchodźstwie. Zamiast pochwał czekały go tam jednak zarzuty, m.in. za włączenie familii Ostrowskich do transportu i pokrywanie z kasy państwowej ich wydatków. Matuszewski w pisemnym wyjaśnieniu przyznał, iż Ostrowscy zostali włączeni do transportu, ale zarazem dodał, że: „Ponieważ osoby te dzieliły pracę, warunki niebezpieczeństwa transportu na równi z innymi, a kwoty, jakie posiadały ze sobą, nie odbiegały od zgłoszonych przez niektórych pracowników Banku, tedy potraktowałem ich na równi ze stałym personelem”.

Jak ustalił prof. Wojciech Rojek, zarzuty stawiane Matuszewskiemu nie miały istotnego uzasadnienia, skoro ogólne wydatki związane z przewiezieniem złota były mniejsze niż wyniosłyby koszty przewozu i asekuracji tak cennego ładunku w warunkach pokojowych.

Beata Ostrowska Harris, która jest obecnie jedynym żyjącym uczestnikiem tej niezwykłej eskapady, pamięta, iż podróżowali w ciągłej obawie przed bombardowaniami. Ich samochód wypełniony szklanymi zbiornikami benzyny był istną bombą, która mogła eksplodować i zabić wszystkich w razie zwykłego wypadku lub niemieckiego nalotu. Nie godzi się również z opinią, iż rodzice korzystali w jakiś szczególny sposób z pomocy finansowej kierowników transportu. Pamięta, iż matka, aby pokryć koszty pobytu w Bejrucie, musiała sprzedać cenną kolię.

Po wyjeździe Krystyna Ostrowskiego do Francji w Polsce przebywała tylko hrabianka Renata Ostrowska, która pracowała jako pielęgniarka w warszawskim Szpitalu Maltańskim. Niosła pomoc rannym żołnierzom i cywilom, których w dniach oblężenia stolicy było coraz więcej. W swoich wspomnieniach opisała dramatyczny epizod owych tragicznych dni, kiedy to tuż obok niej wybuchł niemiecki pocisk; cudem uniknęła wówczas śmierci.

Po zakończeniu kampanii wrześniowej i nastaniu niemieckiej okupacji dobra korczewskie zostały oddane w zarząd niemiecki. Ponieważ na pobliskim Bugu przebiegała granica pomiędzy strefą okupacji niemieckiej i sowieckiej, w pałacu ulokowali się niemieccy pogranicznicy. Żołdacy bezceremonialnie obchodzili się z pałacem, dewastując niedawno z tak wielkim trudem odremontowane wnętrza. Ku ich zaskoczeniu jesienią 1939 r. w pałacu pojawiła się Renata Ostrowska, żądając rozmowy z dowódcą. Gdy ten się zjawił, spokojnie oświadczyła, iż jest właścicielką i zamierza ponownie zamieszkać w swej rezydencji. O dziwo niemiecki oficer zgodził się spełnić jej życzenie i wkrótce wojsko zwolniło pokój ojca, w którym zamieszkała. Niestety, warunków do pobytu na stałe w pałacu nie było. Niemieccy żołdacy panoszyli się wszędzie, zachowywali się ordynarnie i hałaśliwie, niszczyli wyposażenie pałacu. Renata Ostrowska opuściła Korczew, a wkrótce i Polskę. Wyjechała do Włoch jako członek Zakonu Maltańskiego, aby złożyć sprawozdanie z jego działalności na terenie Polski. Z Włoch pojechała do Francji, gdzie po raz pierwszy od wielu miesięcy spotkała się z najbliższą rodziną.

Dla tysięcy polskich uchodźców Francja miała być ostatnim etapem ich wojennej ucieczki. Spodziewano się, że alianci zachodni szybko pokonają Niemcy i będą mogli wrócić do Polski. Niestety, losy wojny potoczyły się inaczej. 10 maja ruszyła wielka ofensywa niemiecka na Francję, Belgię i Holandię. Bardzo szybko siły alianckie zostały oskrzydlone i zmuszone do bezładnego odwrotu. Polscy uchodźcy cywilni raz jeszcze musieli uciekać przez pancernymi czołówkami Wehrmachtu.

Dzięki temu, iż Ostrowscy dysponowali własnym samochodem, mogli szybko wyjechać na zachód i dotrzeć do granicy hiszpańskiej i dalej do Portugalii, na samym krańcu Europy. Władze portugalskie umieściły ich w ośrodku dla uchodźców wojennych w Caldas da Rainha. Pobyt Ostrowskich w Portugalii przedłużył się do kilku lat. Jedynie losy Renaty potoczyły się inaczej. Z Francji w 1940 r. wyjechała do Casablanki w Maroku, skąd po pewnym czasie przedostała się do Wielkiej Brytanii.

O pobycie Ostrowskich w Portugalii znajdujemy kilka wzmianek w interesujących pamiętnikach Stanisława Schimitzka, przedwojennego szefa Departamentu Administracyjnego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, w Portugalii kierującego z ramienia rządu polskiego Komitetem Opieki nad Uchodźcami oraz akcją pomocy humanitarnej dla rodaków pod okupacją niemiecką. Portugalia była krajem neutralnym i dzięki temu istniała możliwość wysyłania do kraju paczek z pomocą żywnościową i odzieżową.

Schimitzek pisze, iż w działalność charytatywną zaangażował się Krystyn Ostrowski. Dzięki swemu wykształceniu, obyciu towarzyskiemu i znajomości języków brał udział w pertraktacjach z władzami portugalskimi i uczestniczył w pracach polskiego komitetu i Komitetu Międzysojuszniczego, który koordynował działalność charytatywną dla obywateli państw koalicji antyniemieckiej przebywających na terenie Portugalii.

Schimitzek zadowolony był z pomocy Ostrowskiego, zaprzyjaźnił się z nim, samochodem Krystyna razem wyjeżdżali na niedzielne turystyczne wypady. Wanda Ostrowska również nie marnowała czasu. Oddała się swojej artystycznej pasji. Jej akwarele wystawiane były z powodzeniem w lizbońskiej galerii przy rua San Pedro de Alcántara. Obrazami hr. Ostrowskiej udekorowano pomieszczenia polskiej świetlicy w Lizbonie.

Dla postawy Ostrowskich w tym okresie znamienny jest fakt, iż w czasie, gdy obawiano się niemieckiej inwazji na Portugalię, zgodzili się odstąpić swe miejsce w transporcie ewakuacyjnym do Anglii osobom bardziej zagrożonym represjami nazistów. W tym trudnym okresie, kiedy wynik wojny był niepewny, Krystyn Ostrowski mógł mieć również powody do satysfakcji. Gdy przez Lizbonę przejeżdżał pewien Amerykanin wracający z okupowanej Polski, wręczył urzędnikom polskich placówek opiekuńczych w Lizbonie oryginalne pokwitowania odbioru odzieży wysłanej z Portugalii przez „hrabiego Ostrowskiego”. Był to dowód, że wysyłana z krańców Europy pomoc dla rodaków w kraju rzeczywiście dotarła.

Kres portugalskiego rozdziału w wojennej epopei Ostrowskich nastąpił w 1942 r., kiedy to samolotem odlecieli do Anglii. Hrabia Krystyn wypełnił z powodzeniem zleconą mu przez Schimitzka misję poinformowania władz polskich w Londynie o sytuacji polskich uchodźców w Portugalii. Przez pewien czas w kręgach polskiej dyplomacji krążyły jeszcze pogłoski, iż hr. Krystyn wkrótce wróci do Lizbony i obejmie stanowisko posła RP, ale jeśli nawet takie plany były, to nic z nich nie wyszło.

W Londynie Krystyn Ostrowski, a potem również jego starsza córka, która przybyła z Casablanki, aktywnie uczestniczyli w życiu publicznym. Hrabia Krystyn stał się jednym z czołowych działaczy utworzonej w połowie 1949 r. Niezależnej Grupy Społecznej – organizacji, która skupiała emigrantów o różnych światopoglądach zrażonych dotychczasową polityką działających na Zachodzie polskich partii politycznych. NGS stała na stanowisku kontynuowania na obczyźnie walki o niepodległość Polski w oparciu o zasadę legalizmu, czyli prawnej kontynuacji II Rzeczypospolitej w warunkach emigracyjnych. Członkowie tej organizacji dużą wagę przywiązywali do zapewnienia rządowi polskiemu na uchodźstwie własnych, niezależnych źródeł finansowania, dlatego też uczestniczyli w powołaniu i funkcjonowaniu tzw. Skarbu Narodowego, który zbierał fundusze wśród Polonii i emigracji polskiej na całym świecie. Krystyn Ostrowski był członkiem komisji Skarbu Narodowego w Wielkiej Brytanii.

Renata Ostrowska po wojnie rozpoczęła pracę w BBC, gdzie prowadziła nawet własną audycję radiową. W środowisku emigracji polskiej dużo plotkowano o jej romansie ze Stanisławem Cat-Mackiewiczem, przed wojną redaktorem wileńskiego Słowa, dużo publikującym również na emigracji. Mackiewicz był ważną personą jako członek uchodźczego parlamentu Rzeczypospolitej i błyskotliwym, a zarazem bardzo kontrowersyjnym publicystą. Zadedykował Renacie Ostrowskiej jedną ze swoich najważniejszych książek o królu Stanisławie Auguście Poniatowskim. Po wojnie Mackiewicz był krótko premierem rządu RP na uchodźstwie.

W 1956 r., ku zaskoczeniu polskich środowisk emigracyjnych Mackiewicz niespodziewanie wrócił do Polski, co komuniści wykorzystali w swej propagandzie przeciwko emigracji niepodległościowej. Jak pisze prof. Krzysztof Tarka: „W niemałej mierze na decyzję Mackiewicza o powrocie do kraju wpłynęła również »wielka tragedia osobista« (porzuciła go przyjaciółka – Renata Ostrowska)”. Mackiewicz często wspominał w listach do znajomych piękną hrabiankę, a wydaną w Warszawie książkę zatytułował „Zielone oczy”, bo – jak napisał do przyjaciela – „Renata ma oczy tego koloru”. Ku jego rozpaczy, Renata do Polski przyjechać nie chciała i ich drogi ostatecznie się rozeszły.

Ostrowscy do komunistycznej Polski nie wrócili, a ich majątkiem „zaopiekowały” się władze Polski Ludowej. Grunty orne rozparcelowano w ramach reformy rolnej, która miała pozyskać dla nowej władzy masy chłopskie. Pałac przejęło państwo, ale zamiast go zabezpieczyć i przeznaczyć na pożyteczne cele, dopuściło najpierw do rozgrabienia jego wyposażenia, a potem całkowitej dewastacji. Pod koniec rządów komunistycznych stan pałacu w Korczewie był tak zły, iż wydawało się, że wkrótce zniknie z powierzchni ziemi, a wraz z nim pamięć o Ostrowskich herbu Rawicz.

Na szczęście tak się nie stało. Mieszkające w Wielkiej Brytanii córki hr. Krystyna Ostrowskiego nie zapomniały o kraju swego pochodzenia i rodowych dobrach. W 1983 r. Beata Ostrowska przywiozła do Korczewa prochy ojca, zmarłego w Londynie trzy lata wcześniej, i pochowała w krypcie kościoła w Knychówku. W końcu lat osiemdziesiątych w Korczewie była również Renata Ostrowska. Wstrząsnęły nią rozmiary dewastacji pałacu, ale nie poddała się rozpaczy i wspólnie z siostrą postanowiły ratować rodzinną posiadłość.

Dzięki upadkowi komunizmu w Polsce możliwe stało się odzyskanie pałacu i części parku obejmującego 15,5 ha. W 1990 r. obie siostry wróciły do Polski i z ogromną energią wzięły się za ratowanie zabytkowej rezydencji swych przodków. Wymagało to wielu zachodów, ogromu pracy i niemałych pieniędzy. Pracy nad ratowaniem rezydencji w Korczewie poświęciły się nie tylko obie siostry, ale również mąż p. Beaty, rodowity Brytyjczyk Rodney Harris, oraz ich dzieci.

Dziś pałac w Korczewie, chociaż restauracja wnętrz daleka jest jeszcze od zakończenia, znowu cieszy oko piękną, klasycystyczną elewacją. Znając upór i zaangażowanie pani Beaty Ostrowskiej Harris i jej rodziny można być przekonanym, że Korczew już wkrótce będzie zaliczany do rzędu największych turystycznych atrakcji Podlasia. W Korczewie historia zatoczyła niezwykły krąg. Świat, który miał ulec zniszczeniu, odradza się na naszych oczach.

Wacław Kruszewski)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

  Dla tych którzy nie przeczytali mojej książki pt "Patroni naszych ulic" zamieszczam jej recenzje prof Jakubowskiego. Szczerze mó...