Koncert Omegi w Sokołowie
Obchody jubileuszu 50-lecia Sokołowskiego Ośrodka Kultury zakończono wspaniałą
wystawą zdjęć, a na stronie internetowej SOK można było przeczytać 50 felietonów
dotyczących historii tej zasłużonej dla miasta i powiatu instytucji. W jednym z nich,
ówczesna dyrektor SOK, pani Maria Koc nie mogła się nadziwić jak to się stało, że po
koncertach w Katowicach i w Warszawie, trzeci koncert węgierskiego zespołu rockowego
Omega odbył się…w Powiatowym Ośrodku Kultury w Sokołowie! Ilustrując swój tekst
znanym przebojem zespołu pt. „Dziewczyna o perłowych włosach” Maria Koc pisała tak:
„Wydarzenie stulecia - Omega w Sokołowie Podlaskim. Wiosną 1974 roku po Sokołowie
Podlaskim lotem błyskawicy rozeszła się elektryzująca wiadomość, że oto do miasta nad
Cetynią przyjedzie słynny węgierski zespół rockowy Omega! Przyjedzie i da koncert w
Sokołowskim Ośrodku Kultury! Zespół Omega, jedna z najlepszych kapel rockowych w
Europie, ba na świecie! Porównywani do Beatelsów, Rolling Stonesów i Pink Floydów,
charyzmatyczni Węgrzy, którzy byli w tamtych czasach najbardziej znanymi muzykami
rockowymi zza żelaznej kurtyny. „Bomba ze Wschodu” - mówiło o nich Radio Luksemburg.
Dla młodych Polaków muzyka Omegi była jak światło w tunelu, powiew wolności, nadzieja
na zmianę. Mieli dać tylko trzy koncerty w Polsce. Jeden w warszawskiej Sali Kongresowej,
drugi w katowickim Spodku, a trzeci? No właśnie, czy to w ogóle możliwe, żeby zagrali w
tak małym mieście, jak Sokołów Podlaski? Omega powstała w Budapeszcie w 1962 roku i
szybko zyskała ogromną popularność. Zespół grał hard rocka i rocka progresywnego. I to jak
grał! Wszechstronnie wykształceni muzycy czarowali publiczność złożonymi i
wyrafinowanymi utworami rockowymi w wyjątkowych aranżacjach. Z wirtuozerią
posługiwali się instrumentami elektrycznymi, dodając do nich niesłyszane wcześniej
elektroniczne brzmienie. To było coś zupełnie nowego, zwłaszcza dla młodych ludzi z bloku
wschodniego, którzy mieli utrudniony dostęp do muzyki rockowej z zachodniego świata. Nic
więc dziwnego, że Omega zyskała status wielkiej gwiazdy. W demoludach, bo tu nie miała
konkurencji; a na Zachodzie, bo spokojnie mogła stawać w szranki z najlepszymi kapelami
rockowymi brytyjskimi, czy amerykańskimi. W roku 1974 Omega miała już na swoim koncie
kilka głośnych albumów, liczne koncerty w najważniejszych miastach Europy i przeboje,
które pokochały miliony ludzi na świecie. Któż wtedy nie nucił „Dziewczyny o perłowych
włosach”? Dziś śmiało możemy powiedzieć, że to utwór ponadczasowy, klasyka, piosenka,
która wzruszała kiedyś, porusza współcześnie i pewnie już zawsze będzie wywoływała
emocje. Jest po prostu piękna, jak większość utworów zespołu Omega. Ten koncert w
Sokołowie Podlaskim, to nie była plotka. „Bomba ze Wschodu” przyjechała do
Sokołowskiego Ośrodka Kultury i zagrała tak, że do dziś uczestnicy tej imprezy mają
dreszcze na samo jej wspomnienie. Koncert Omegi w Sokołowie Podlaskim obrósł legendą.
Snuto domysły, jak to się stało, że przyjechali akurat do nas? Ile to kosztowało? Czy nasza
scena nie była dla nich za mała? Gdzie odpoczywali? Czy gwiazdorzyli? Mnóstwo pytań i
domysłów, a do tego ogromne, jak na tamte czasy nagłośnienie, ekstrawaganckie stroje,
fryzury i to brzmienie! Niesłyszane wcześniej na żywo i niezapomniane. Prawdziwy dobry
rock! Przy „Dziewczynie o perłowych włosach” sokołowska publiczność oszalała… A wokół
budynku ośrodka kultury kłębiły się nieprzebrane tłumy zrozpaczonych fanów, którym nie
udało się zdobyć biletu na to wiekopomne wydarzenie. Koncert szybko zyskał miano imprezy
stulecia i był szeroko komentowany w całym kraju. Nie ma się co dziwić; przyjazd Omegi do
Sokołowa Podlaskiego w tamtych czasach można porównać współcześnie do występów
zespołów rangi Linkin Park lub Kings Of Leon. Dziś takie kapele grywają na wielkich
scenach, stadionach, festiwalach. Kilka tirów sprzętu, mnóstwo kilowatów mocy, setki
ochroniarzy i wielotysięczna publiczność. Kiedyś bliżej ludzi, mniej komercyjnie i bardziej
spontanicznie. Koncert Zespołu Omega – jedna z wielu imprez organizowanych przez
Sokołowski Ośrodek Kultury w ciągu 50 lat działalności. Impreza jedna z wielu, a jednak
wyjątkowa i niezapomniana.”
Pytano mnie wiele razy, jak to było możliwe, że do Sokołowa przyjechali artyści, o których
koncerty zabiegały stolice całej ówczesnej Europy i chcieli wystąpić w mieście nie mającym
hotelu i w sali nie mającej porównania do Kongresowej czy Spodka? Obiecałem więc, że
opowiem jak do tego wydarzenia doszło. Zanim jednak zdecydowałem się na taką szczerość,
poczytałem w kodeksach, czy po latach już nic mi nie grozi za sprzedanie „środka trwałego”
bez przetargu. Sprawa się przedawniła, więc dziś mogę wszystko opowiedzieć bez obaw, że
chłopcy Zbyszka przyjdą po mnie...
A było tak. W Przedsiębiorstwie Imprez Estradowych w Warszawie pracował pan Henryk
Suchodolski. Jako organizator imprez często bywał u nas w Sokołowie, bo też byliśmy
dobrym partnerem dla jego firmy. Wszystkie imprezy odbywały się u nas przy pełnej
widowni i z życzliwym przyjęciem wśród Sokołowian. Pewnego razu w rozmowie pan
Henryk żalił mi się na problemy komunikacyjne ograniczające jego aktywność w rozległym
województwie warszawskim. Zaproponowałem mu więc zakup naszego służbowego Junaka,
doskonałego i dobrze utrzymanego motocykla z przyczepą, służącego nam dotąd do wożenia
filmów i aparatury projekcyjnej w ruchomym kinie oświatowym „Wiedza”. Od kiedy pan
Roman Madziar, szef powiatowej melioracji przekazał na rzecz ośrodka kultury samochód
pick-up marki Warszawa, motocykl Junak był już nam niepotrzebny.
Postanowiłem oprowadzić pana Henryka po podziemiach ośrodka kultury i pokazać mu
motocykl garażowany w mieszczących się tu schronach. Na widok Junaka Suchodolskiemu
zaświeciły się oczy. Jednym kopnięciem odpaliłem motor. W piwnicach rozległ się
charakterystyczny odgłos równo pracującego silnika. Pan Henryk był zachwycony. Nie było
wątpliwości, że zapalił się do pomysłu kupna Junaka. Już na górze, z biura zadzwoniłem do
Janusza Bałkowca, kierownika Wydziału Komunikacji, by dowiedzieć się, jakie przepisy
regulują sprzedaż pojazdu osobie fizycznej. Było tego sporo, ale i tak znacznie mniej niż
teraz. Powołaliśmy (a jakżeby inaczej) komisję, która wyceniła Junaka na 1200 zł, co
przyszłego nabywcę całkowicie usatysfakcjonowało. Gotów był zapłacić od razu i choćby
natychmiast odjechać Junakiem do Warszawy. Widząc tak wielką determinację u niedoszłego
jeszcze motocklisty postawiłem dodatkowy warunek. Transakcja dojdzie do skutku, jeśli
zespół Omega zagra w Sokołowie. Suchodolski aż przysiadł z wrażenia: „Chyba pan żartuje
panie kierowniku, stwierdził ze złością. Nawet nie zaproponuję kierownictwu Estrady
koncertu tego zespołu w Sokołowie, bo by mnie wyśmiano albo wylano z pracy. Ponadto
kontrakt na występy zespołu Omega w Polsce podpisała Estrada stołeczna, a ja pracuję w
Estradzie wojewódzkiej. To dwa różne i niezależne przedsiębiorstwa.” „No to przykro mi, ale
ja inaczej nie mogę - odpowiedziałem. Ja też ryzykuję utratą stanowiska zważywszy, że w
komisji zasiada dwóch ormowców chętnych do nabycia Junaka za tak atrakcyjną cenę. Zatem
decyzja należy do pana. Będzie Omega w Sokołowie, to po koncercie wyjedzie pan motorem
do Warszawy, na dokładkę nawet z pełnym bakiem benzyny”.
Tak też się stało. Dziś, po wielu latach fani zespołu nadal wspominają ten koncert, a obecna
wicemarszałek Senatu pani Maria Koc pyta; jak to było możliwe? Ano, tak jak napisałem.
Dodam jeszcze, że z brodatym członkiem zespołu, którego nazwiska nie sposób wymówić,
przy węgierskim tokaju i polskiej Wyborowej zakumplowałem się jak bratanek z bratankiem i
dzięki temu niebawem w Sokołowie mieliśmy Dni Kultury Węgierskiej z kiermaszem sztuki
ludowej oraz wystawę fotografii z Węgierskiego Instytutu Kultury, który mieścił się przy
ulicy Marszałkowskiej w Warszawie. Z Marszałkowskiej było jeszcze daleko do grupy
Wyszehradzkiej, ale wtedy u nas w Sokołowie Węgry i Polska, jak wcześniej wiele razy w
historii zagrały na jedną nutę i do dziś mile się o tym wspomina.a w Sokołowie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz