czwartek, 30 stycznia 2025

    Zapraszam na spotkanie z moją najnowszą książką "Patroni naszych ulic"

 *   18 lutego 2025 r. o godz. 17 w sali Sokołowskiego Ośrodka Kultury    *




 

 W obchodach jubileuszu 50 lecia Sokołowskiego Ośrodka Kultury
zakończonego wspaniałą wystawą zdjęć w październiku ubiegłego roku ,
na stronie internetowej SOK, można było przeczytać 50 felietonów
dotyczących historii tej zasłużonej dla miasta i powiatu instytucji, W
jednym z nich, ówczesna dyrektor SOK p. Maria Koc nie mogła się
nadziwić jak to się stało ,ze po koncertach w Katowicach  i  w
Warszawie trzeci koncert węgierskiego zespołu rockowego” Omega „odbył
się w Powiatowym Ośrodku Kultury w Sokołowie. Ilustrując swój tekst
znanym przebojem zespołu pt. „Dziewczyna o perłowych włosach” dyrektor
SOK pani Maria Koc pisała: Wydarzenie stulecia OMEGA w  Sokołowie
Podlaskim



  „Wiosną 1974 roku po Sokołowie Podlaskim lotem błyskawicy rozeszła
się elektryzująca wiadomość, że oto do miasta nad Cetynią przyjedzie
słynny węgierski zespół rockowy Omega! Przyjedzie i da koncert w
Sokołowskim Ośrodku Kultury! Zespół Omega, jedna z najlepszych kapel
rockowych w Europie, ba na świecie! Porównywani do Beatelsów, Rolling
Stonesów i Pink Floydów, charyzmatyczni Węgrzy, którzy byli w tamtych
czasach najbardziej znanymi muzykami rockowymi zza żelaznej kurtyny.
„Bomba ze Wschodu”, mówiło o nich Radio Luksemburg. Dla młodych
Polaków muzyka Omegi była jak światło w tunelu, powiew wolności,
nadzieja na zmianę. Mieli dać tylko trzy koncerty w Polsce. Jeden w
warszawskiej Sali Kongresowej, drugi w katowickim Spodku, a trzeci? No
właśnie, czy to w ogóle możliwe, żeby zagrali w tak małym mieście, jak
Sokołów Podlaski?



Omega powstała w Budapeszcie w 1962 roku i szybko zyskała ogromną
popularność. Zespół grał hard rocka i rocka progresywnego. I to jak
grał! Wszechstronnie wykształceni muzycy czarowali publiczność
złożonymi i wyrafinowanymi utworami rockowymi w wyjątkowych
aranżacjach. Z wirtuozerią posługiwali się instrumentami
elektrycznymi, dodając do nich niesłyszane wcześniej elektroniczne
brzmienie. To było coś zupełnie nowego, zwłaszcza dla młodych ludzi z
bloku wschodniego, którzy mieli utrudniony dostęp do muzyki rockowej z
zachodniego świata. Nic więc dziwnego, że Omega zyskała status
wielkiej gwiazdy. W demoludach, bo nie miała konkurencji, na
Zachodzie, bo spokojnie mogła stawać w szranki z najlepszymi kapelami
rockowymi brytyjskimi, czy amerykańskimi. W 1974 Omega miała już na
swoim koncie kilka głośnych albumów, liczne koncerty w najważniejszych
miastach Europy i przeboje, które pokochały miliony ludzi na świecie.
Któż wtedy nie nucił „Dziewczyny o perłowych włosach”? Dziś śmiało
możemy powiedzieć, że to utwór ponadczasowy, klasyka, piosenka, która
wzruszała kiedyś, porusza współcześnie i pewnie już zawsze będzie
wywoływała emocje. Jest po prostu piękna, jak większość utworów
Zespołu Omega.



Ten koncert w Sokołowie Podlaskim, to nie była plotka. „Bomba ze
Wschodu” przyjechała do Sokołowskiego Ośrodka Kultury i zagrała tak,
że do dziś uczestnicy tej imprezy mają dreszcze na samo jej
wspomnienie. Koncert Omegi w Sokołowie Podlaskim obrósł legendą. Snuto
domysły, jak to się stało, że przyjechali akurat do nas? Ile to
kosztowało? Czy nasza scena nie była dla nich za mała? gdzie
odpoczywali? czy gwiazdorzyli? Mnóstwo pytań i domysłów, a do tego
ogromne, jak na tamte czasy nagłośnienie, ekstrawaganckie stroje,
fryzury i to brzmienie! Niesłyszane wcześniej na żywo i niezapomniane!
Prawdziwy dobry rock! Przy „Dziewczynie o perłowych włosach”
sokołowska publiczność oszalała… A wokół budynku ośrodka kultury
kłębiły się nieprzebrane tłumy zrozpaczonych fanów, którym nie udało
się zdobyć biletu na to wiekopomne wydarzenie.



Koncert szybko zyskał miano imprezy stulecia i był szeroko komentowany
w całym kraju. Nie ma się co dziwić, przyjazd Omegi do Sokołowa
Podlaskiego w tamtych czasach można porównać współcześnie do występów
zespołów pokroju Linkin Park lub Kings Of Leon. Dziś takie kapele
grywają na wielkich scenach, stadionach, festiwalach. Kilka tirów
sprzętu, mnóstwo kilowatów, setki ochroniarzy i wielotysięczna
publiczność. Kiedyś bliżej ludzi, mniej komercyjnie i bardziej
spontanicznie.



Koncert Zespołu Omega – jedna z wielu imprez organizowanych przez
Sokołowski Ośrodek Kultury w ciągu 50 lat działalności. Impreza jedna
z wielu, a jednak wyjątkowa i niezapomniana.



Pytany jak to było możliwe ,ze do Sokołowa przyjechali artyści o
których koncerty zabiegały stolice całej ówczesna Europy i chcieli
wystąpić w  mieście nie mającym hotelu i w sali nie mającej porównania
do warszawskiej Kongresowej czy katowickiego Spodka, obiecałem że
opowiem jak do tego wydarzenia doszło. Najpierw jednak poczytałem w
kodeksach czy już nic mi nie grozi za sprzedanie „środka trwałego” bez
przetargu . Sprawa się przedawniła więc mogę opowiedzieć bez obaw.że
chłopcy Zbyszka przyjdą po  mnie .. Było tak .W  Przedsiębiorstwie
Imprez Estradowych W Warszawie pracował pan Henryk Suchodolski. Jako
organizator  imprez często bywał w Sokołowie, bo też byliśmy dobrym
partnerem jego firmy. Wszystkie imprezy odbywały się przy pełnej
widowni i  życzliwym przyjęciu Sokołowian. Pewnego razu w rozmowie pan
Henryk użalał się na problemy komunikacyjne ograniczające jego
aktywność w rozległym województwie warszawskim. Zaproponowałem mu
zakup naszego służbowego  „Junaka” doskonałego i dobrze utrzymanego
motocykla z przyczepą służącego nam do wożenia filmów i  aparatury
projekcyjnej w ruchomym kinie oświatowym „Wiedza” Dom Kultury dostał
od pana Romana Madziara  szefa powiatowej melioracji samochód  pick-up
m-ki  Warszawa i motocykl był już nam niepotrzebny  a bardzo chciał go
kupić   pan Henryk Suchodolski, którego oprowadzałem po  schronach
domu kultury. Na widok Junaka Suchodolskiemu zaświeciły się oczy.
Jednym kopnięciem odpaliłem motor. W piwnicach rozległ się
charakterystyczny odgłos równo pracującego silnika. Pan Henryk był
zachwycony. W biurze zadzwoniłem do Janusza Bałkowca kierownika
Wydziału Komunikacji by dowiedzieć  się jakie przepisy umożliwiają
sprzedaż pojazdu osobie fizycznej. Było tego sporo, ale znacznie mniej
jak teraz. Powołaliśmy, a jakże, komisję   która wyceniła Junaka na
1200 zł. Co nabywcę całkowicie satysfakcjonowało. Gotów był zapłacić
od razu i odjechać „Junakiem” do Warszawy. Widząc wielka determinację
u nabywcy motoru  postawiłem dodatkowy warunek. Transakcja dojdzie do
skutku jak zespól „Omega” zagra w Sokołowie. Suchodolski przysiadł z
wrażenia. Chyba pan żartuje  panie kierowniku stwierdził ze złością.
Nawet nie zaproponuje  kierownictwu Estrady koncertu tego zespołu w
Sokołowie bo by mnie wyśmiano albo wylano z pracy. Ponadto kontrakt
na występy  Zespołu Omega w Polsce podpisała Estrada Stołeczna a ja
pracuję w Estradzie wojewódzkiej. To dwie różne  i niezależne
przedsiębiorstwa. No to przykro mi ale ja inaczej nie mogę. Też
ryzykuję utratą stanowiska zważywszy ,ze w komisji było dwóch ormowców
chętnych do nabycia motocykla za tak atrakcyjną cenę. Zatem decyzja
należy do pana. Będzie Omega w Sokołowie to po koncercie wyjedzie pan
motorem  nawet z pełnym bakiem benzyny. Tak też się stało. Dziś po
wielu  latach fani zespołu wspominają ten koncert i też jak obecna
Wicemarszałek Senatu pani Maria Koc  pytają jak to  było możliwe?.
Ano tak jak napisałem. Dodam jeszcze ,że z brodatym członkiem zespołu,
którego nazwiska nie sposób   wymówić .Przy węgierskim  tokaju i
polskiej wyborowej zakumplowałem się i dzięki temu niebawem w
Sokołowie mieliśmy    Dni Kultury Węgierskiej   z kiermaszem sztuki
ludowej oraz wystawę fotografii  z Węgierskiego  Instytutu Kultury   z
ulicy marszałkowskiej w Warszawie  Było to daleko jeszcze do grupy
Wyszehradzkiej ale było w Sokołowie i do dziś mile się o tym wspomina
Z wyrazami szacunku

Wacław Kruszewski
https://waclawkruszewski.blogspot.com/
mail: waclawkruszewski@gmail.com
tel: 516 134 365


--

poniedziałek, 27 stycznia 2025

W książce kalejdoskop wspomnień jest wzmianka ze w latach 60 gdzie była zmiana pokrycia dachu na sok w Sokołowie   dachówkę sprzedano rolnikowi .  Tym rolnikiem był mój dziadek Czesław Zalewski tato mojego taty z Paczusk.  🙃 jeszcze pamiętam jak budynki gospodarcze były nią pokryte.

Jeśli jeszcze gdzieś trafią mi się  przedłużenia tego typu historie dam znać .

niedziela, 26 stycznia 2025

 Szanowni Państwo,

Serdecznie dziękujemy za Państwa zaangażowanie i wsparcie dla 33. Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
Z uwagi na bardzo dużą ilość zgłoszeń, informujemy, że niestety nie jesteśmy już w stanie przyjąć kolejnych przedmiotów lub usług do wystawienia na aukcje w tym roku. Wszystkie zgłoszenia, które wpłyną od tego momentu, zostaną automatycznie przeniesione na przyszły Finał WOŚP.
Jeśli to możliwe, zachęcamy Państwa do samodzielnego wystawienia aukcji na platformie Allegro – aukcje.wosp.org.pl – co pozwoli na wsparcie tegorocznej akcji w sposób bezpośredni.
Jeszcze raz dziękujemy za Państwa zrozumienie i ogromne wsparcie, które pozwala nam razem grać dla wspólnego celu.

Pozdrawiam

sobota, 25 stycznia 2025

  W mojej książce "Kalejdoskop Wspomnień " był opis jak zdobywaliśmy pieniądze na remont zalanych przez jesienne deszcze lokali domu kultury przekazanych nam przez Wojewódzki Zarząd Kin w Warszawie w 1964 roku. Dostałem dzisiaj od pana Karola Zalewskiego ciekawą informację na ten temat ,którą publikuję poniżej z podziękowaniem dla autora.


czwartek, 23 stycznia 2025

 

    Wielka radość sprawiła mi wiadomość o odnalezieniu archiwum fotograficznego  Powiatowego Domu Kultury w Sokołowie. Archiwum to powstało  w 1964 roku  wraz z powstaniem  Powiatowego Domu Kultury  i zawierało zdjęcia z imprez  oraz  wszystkich ważniejszych wydarzeń jakie miały miejsce w naszym mieście i powiecie. Od budowy i otwarcia ważnych inwestycji – szpitala ,poczty, zakładów mięsnych, pawilonów handlowych, uroczystości odsłonięcia pomników Mauzoleum Walki i Męczeństwa w Treblince po dewizowy odłów zajęcy, pożary we wsiach   Ceranów  i Bielany, obchody świąt państwowych i religijnych. Są też utrwalone przez fotoreporterów domu kultury wizyty partyjnych i państwowych dostojników Edwarda Gierka w Sterdyni  i Wicepremiera Józefa Tejchmy w Powiatowym Ośrodku Kultury. Autorami zdjęć byli instruktorzy i członkowie klubu fotograficznego Powiatowego Domu Kultury a później  Powiatowego Ośrodka Kultury: Leszek Piećko, Wojtek Paczuski , Kuba Pietrzykowski , Henryk Rudaś ,Michał Kurc , Grzegorz Piaskowski i Henryk Rosochacki. Klub posiadał doskonałe jak na tamte czasy aparaty fotograficzne z bogatym wyposażeniem  w wymienne  obiektywy ,lampy błyskowe, światłomierze, statywy, powiększalniki, suszarki bębnowe itp. Instruktorzy dysponowali aparatami na format 6x6(Pentacon six i, Practisix i Kijew prod NRD i ZSRR oraz małoobrazkowymi lustrzankami  Exacta Varex i Laica i Minolta.Taki sprzęt oraz materiały niemieckiego  Kodaka i ,angielskiego Ilforda zdobywane od profesjonalnych fotoreporterów z CAF-u w połączeniu z umiejętnościami ciągłym doskonaleniem instruktorów  przynosiły chlubę miastu i domowi  kultury. Warto przypomnieć  ,że w corocznych konkursach fotograficznych organizowanych w woj. Warszawskim zwykle zajmowaliśmy pierwsze miejsca. Po nas był Płock i Wołomin. Miło słyszeć, że nasz specjalista od  fotoreportaży z koncertów gwiazd -Kuba Pietrzykowski z sukcesami prowadzi w USA zakład  fotograficzny  w którym zatrudnia kilku Japończyków robiących zdjęcia chicagowskim Vipom  Na stronach internetowych można podziwiać przepiękne  zdjęcia współczesnego Sokołowa wykonane przez Michała Kurca –członka Stowarzyszenia Fotografików Polskich.- laureata wielu konkursów i wystaw fotograficznych a przede wszystkim bacznego obserwatora zmieniającego się obok nas i z nami – świata.

   Pani dyrektor Sokołowskiego Ośrodka Kultury Maria Koc  doceniając historyczną wartość odnalezionych zdjęć zleciła  specjalistom ich cyfrowe utrwalenie .Mamy więc na trwałych nośnikach elektronicznych zapisaną historię Sokołowa , powiatu sokołowskiego i jego mieszkańców z czasów PRL-u. Ufając mojej pamięci poprosiła mnie o opisanie tych zdjęć .Podjąłem  się tej benedyktyńskiej pracy z wielką przyjemnością i jak zawsze bezinteresownie gdy chodzi o sprawy społeczne Następnie Sokołowski Ośrodek Kultury przygotuję wielką wystawę fotograficzną, która będzie wydarzeniem roku. Nasza redakcja już od dzisiaj , co tydzień będzie publikowała zdjęcia z archiwum domu kultury prosząc czytelników wzbogacenie informacji o rozpoznanych postaciach, obiektach, czasie i ewentualnie autorze  fotografii. Archiwum zawiera bowiem reprodukcje starych zdjęć  pozyskanych od mieszkańców  i  Centralne Archiwum Fotograficzne  na różne wystawy dokumentalne.


Na początek dwa z nich. Pierwsze ukazuję władze Państwa podczas składania wieńca na uroczystościach otwarcia Mauzoleum Walki I Męczeństwa w Treblince 10 maja 1964 roku. Przedstawiciele władz są powszechnie znani ,nas interesują dwie harcerki dźwigające okazały wieniec .Może ktoś je rozpozna? Drugie zdjęcie przedstawia członków chóru parafialnego na wycieczce do lasu po jagody Na tym zdjęciu odnalazłem swoją szkolną sympatię – Lilkę Banaszczukówną. Zatem zdjęcie pochodzi z lat pięćdziesiątych lub pierwszych lat sześćdziesiątych. Autorem zdjęcia mógł być pan Michał Matysiak późniejszy kierownik Wydziału Finansowego Prezydium  Powiatowej Rady Narodowej w Sokołowie. Uzasadnia ten wybór jego zamiłowanie do fotografii i śpiewu .Był obok Michała Wożniaka, Tadeusza Jastrzębskiego, Aleksandra Zadrożnego członkiem popularnego zespołu śpiewaczego Czwórki Rewelersów Dobrze byłoby poznać historie tego chóru w którym śpiewali zacni mieszkańcy  Sokołowa.

 

Wacław Kruszewski waclawkruszewski37@gmail.com

śr., 18 gru 2024, 13:05
do Janusz
Gloria Artis” dla Wacława Kruszewskiego Reklama Na podstawie ustawy o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej wieloletni dyrektor Powiatowego Domu Kultury w Sokołowie Podlaskim z lat 70. i 80. Wacław Kruszewski został odznaczony przez ministra kultury i ochrony dziedzictwa narodowego Brązowym Medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis” za zaangażowanie w opiekę nad zabytkami i popularyzowanie historii regionu. Medal wręczyli laureatowi burmistrz Iwona Kublik, wiceminister Czesław Mroczek i Krzysztof Chaberski. Gratulacje Wacławowi Kruszewskiemu w związku z przyznaniem wyróżnienia przesłał też marszałek województwa mazowieckiego Adam Struzik. A sam laureat zaczął z humorem: - Powiem nieskromnie, że mi się należało. Jeśli weteranów się dostrzega i szanuje ich pracę, to jest dobry kierunek. A bywa z tym różnie, jak wiemy – mówił. - Jeśli pani minister dała mi brązowy medal, nie złoty, to znaczy, że mam coś jeszcze do zrobienia. Sokołów znany jest w Polsce z dwóch rzeczy: parówek i kultury. O stan kultury się nie martwię, martwię się bardziej o jakość parówek – podsumował.

wtorek, 21 stycznia 2025

 


Kiedy słyszę o ciągłym bałaganie w Polskich Kolejach Państwowych, kiedy czytam o groźbach strajków i bezpardonowej walce o zachowanie peerelowskich przywilejów moje sympatie do kolejarzy i dziecięco- młodzieżowy podziw dla ich pracy oraz  wspaniałych parowozów zaczyna odchodzić w dal jak wspomnienia z podróżowania koleją z Sokołowa do Siedlec do Warszawy i z Warszawy przez Małkinie do Sokołowa. Pierwsze podróże zaliczyłem, kiedy dworzec kolejowy był ruiną wysadzoną przez uciekających Niemców i zapisana na ich konto Bilety kupowałem w drewnianym budynku, w którym jedno z mieszkań kolejarskich przeznaczono na kasę i poczekalnie. Woziłem do Rembertowa surowe, obficie zasolone skórki cielęce do nielegalnej garbarni. To była frajda i niezły zarobek 20zł. i koszty podróży. Później już jako maturzysta woziłem wałówki siostrze i jej koleżankom studentkom zakwaterowanym w Nowej Dziekance na Krakowskim Przedmieściu. Radość była wielka. Kaszanka i kiełbasy z Sokołowa miały swoją zasłużoną sławę a mnie bardzo smakował kisiel-podstawowe danie przyszłych dziennikarek i aktorek, którym mnie zawsze częstowano. Raz miałem pecha. Jakiś koleś wywołał mnie z przedziału by pokazać w drugim przedziale słuchawkowe radio. Gdy wróciłem na swoje miejsce walizka z wędlinami zniknęła. Koledzy z sąsiedztwa także. Odnalazłem konduktora i ze łzami w oczach opowiedziane mu całe zdarzenie. Obiecał odnaleźć moją walizkę i słowa dotrzymał. Kaszanka dotarła do Warszawy, chociaż już nie cała, bo poczęstować wypadało konduktora.

Dostałem kiedyś od pani, Milikowej z Seroczyna, żony przedwojennego posła piękny album zatytułowany Dziesięciolecie Polski Odrodzonej. Były w nim zdjęcia i opisy osiągnięć Polski po Pierwszej wojnie światowej. W pamięci utkwiły mi zdjęcia wspaniałych lokomotyw bijących rekordy prędkości, produkowanych w Polsce i z powodzeniem eksportowanych do wielu krajów Europy. Nasłuchałem się opowieści o punktualności PKP, z których wynikało, że można było kiedyś regulować zegarki wg ruchu pociągów. Naczytałem się artykułów i książek o bohaterskiej postawie kolejarzy w czasie wojny i okupacji. Przywołam tu tylko jednego kolejarza, którego miałem zaszczyt poznać podczas spotkania żołnierzy AK, jakie w 1975 zorganizował w szkolnej izbie Pamięci w Kosowi Lackim kierownik szkoły p. Zdzisław Nowak, Wojskowa Wytwórnia Filmowa. Czołówka nakręciła film o kolejarzu Franciszku Ząbeckim i ten film wyświetliłem uczestnikom spotkania. Były tam fragmenty zeznań składanych  w procesach komendanta obozu zagłady w Treblince Franca Stangla. Ponadto p.por Ząbecki PS. „Dawny” napisał ciekawą książkę o konspiracji kolejarzy z 8 brygady kolejowej AK obejmującej odcinek kolejowy od Siedlec do Małkini. Jest w niej opis życia naszych rodaków w czasach hitlerowskiej okupacji, są fragmenty akcji sabotażowych organizowanych przez kolejarzy przeciwko okupacyjnym władzom powiatu. Szczególnie niebezpiecznym, bo na kolei pieczołowicie nadzorowanej przez Niemców. W końcu opis wyniesienia zabezpieczenia i przekazania przedstawicielowi Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich- prokuratorowi z podminowanej stacji kolejowej w Treblince – dokumentów przewozowych. Dokumenty te były niepodważalnym dowodem zbrodni hitlerowców na narodzie żydowskim. Prawnikom pozwoliły na uzyskanie sprawiedliwych wyroków w sądach RFN. Historykom pozwoliły na ustalenie, z jakich państw Europy i z jakich miast w Polsce przychodziły transporty do Treblinki. Dzisiaj po sokołowskiej kolei pozostały wspomnienia i części nie rozebranych torów do Treblinki. W dawnym dworcu funkcjonuje biblioteka. Tylko pamiątkowa tablica przypomina, że był tu dworzec kolejowy, z którego na Sybir wywieziono w 1945 roku blisko 3000 młodych mężczyzn z powiatu sokołowskiego. Gdyby wśród obecnych kolejarzy byli ludzie tacy jak Ząbecki może pomyśleliby jak uratować od zapomnienia kolejarska walkę z okupantem w okolicach Treblinki. Miast rozbierać historyczne tory uruchomić szynobus dowożący turystów do Mauzoleum Walki i Męczeństwa w Treblince. Te niespełnione marzenia dedykuje następcom por. Ząbeckiego by tak jak On zostawili trwały ślad na torach swojego kolejarskiego żywota.

v

 

Wszystkie reakcje:

5Wlodzimierz Kucharczyk, Mirosław Tomasz Teodorczuk i 3 innych użytkowników

1

Lubię to!

Komentarz

Udostępnij

Początek formularza

 

Napisz komentarz…

·          

--
Z wyra

 

poniedziałek, 20 stycznia 2025

 

W 1964 roku Powiatowy Dom Kultury w całym okazałym budynku miał do swojej dyspozycji dwa pokoje biurowe i jedna salę klubową . Razem jakieś 80 m2 Tak zaczynaliśmy nasze boje o kulturę w Sokołowie .Żeby nie ciekło nam na głowy postanowiłem zmienić pokrycie dachowe z dachówki na eternit – jedyny w miarę dostępny materiał na dachy .Dopilnowaliśmy by wykonawca zdjął dachówkę starannie , bez uszkodzeń i odsprzedaliśmy ją rolnikowi na pokrycie obory..Za uzyskane pieniądze przełożono parkiet w sali klubowej i na zdobytym z Wojewódzkiego Zarządu Kin projektorze 16 M/M rozpoczęliśmy projekcje filmów krajoznawczych pod nazwą „Wędrujemy bez wiz i paszportów” Filmy te nieodpłatnie wypożyczaliśmy z ambasady USA co było powodem niezbyt przyjemnych wizyt w miejscowym Urzędzie Bezpieczeństwa  .W IPN czytałem pracowite donosy szefa Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego majora Feliksa CH. na siebie jako agenta ambasady amerykańskiej.  Było tak. Wojtek Paczuski po krótkiej pracy w domu kultury dostał się na studia politechniczne w Warszawie. Tam działał w  znanym klubie studentów „Stodoła „Od niego dowiedziałem się że studenci Politechniki dostają za darmo  z ambasady USA ciekawe filmy dokumentalne  przyrodnicze i muzyczne .Wystarczy napisać list a dostaniemy katalog z którego można wybrać dowolne filmy i je wyświetlać bez żadnych kosztów. Napisałem do 7 ambasad   3 zachodnich i 4 naszego obozu. Z naszych odpowiedzieli tylko Węgrzy .Z ambasady amerykańskiej przysłali katalog zawierający ponad 100 filmów od podboju kosmosu, festiwali jazzowych  w New Port ,filmów przyrodniczych  z Yellowstone Park po biografie słynnych muzyków   Benny Goodmana ,Kida Ory i innych. Wystarczy wybrać sobie, przyjechać do ambasady  i odebrać. Służbowym  Junakiem z koszem ruszyłem w Aleje Ujazdowskie i z fasonem podjechałem pod budkę milicjanta pilnującego   by nikomu z Jankesów nie zrobiono krzywdy w Warszawie. Załadowałem kilka pudeł z filmami i ile koni w „Junaku” pognałem do Sokołowa  . Zanim jednak zdecydowałem się na publiczną projekcję czujnie postanowiłem obejrzeć filmy  komisyjnie.  Zaprosiłem do domu kultury przedstawicieli komitetu powiatowego PZPR i Prezydium Powiatowej Rady Narodowej. Po projekcji wszyscy stwierdzili ,ze są to filmy neutralne pod względem politycznym i można je publicznie pokazać Sokołowianom. Na drugi dzień wezwano mnie na komendę Milicji Obywatelskiej  na przesłuchanie. Zarzuty współpracy z ambasadą amerykańską postawił mi ,dobroduszny o fizjonomii i posturze biskupa ,sam szef miejscowego urzędu bezpieczeństwa major Feliks CH. Najbardziej interesowało go ile dostaję dolarów za współpracę. Oczywiście zaprzeczyłem  i przyznałem się ,że poczęstowano mnie tylko jakimś ciemnym słodkim i gazowanym płynem ,który wypiłem bo był upał. Niedobrze, b niedobrze towarzyszu kierowniku. Nie powinniście tego amerykańskiego świństwa brać do ust. Nie wiadomo co tam amerykanie wsadzili .Wyjaśniłem ponad to, że przed publiczną projekcją.  dokonaliśmy komisyjnego przeglądu  amerykańskich filmów  pod kątem zgodności z  socjalistyczną polityką  naszego państwa .Wprawdzie tej zgodności nie było ale też nie było żadnych elementów imperialistycznej propagandy, Komisja ,w której składzie był Przewodniczący Prezydium Powiatowej Rady Narodowej i kierownik Wydziału Propagandy KP. PZPR orzekła   ,że filmy można pokazać na publicznej projekcji. Szefa sokołowskiej bezpieki te wyjaśnienia widać nie zadowoliły bo jeszcze przesłuchiwał członków komisji i interweniował w Wydziale Kultury i Sztuki w Warszawie, skąd niebawem wyszło zarządzenie zabraniające kierownikom domów kultury w woj. warszawskim kontaktów z ambasadami obcych państw. Tak wszechwładna wówczas bezpieka rozłożyła popularną i lubiana imprezę domu kultury. Sokołowianie nie mieli prawa  nawet wirtualnie wścibiać nosa za żelazną kurtynę. Dziś takie zwyczaje wydają się nieprawdopodobne. Ale tak było zapewnia wk i wie co mówi bo był organizatorem tych projekcji.                                                                                                           

 

poniedziałek, 13 stycznia 2025

  Stary tekst ale warto go przypomnieć, bo Tak Było !  Na zaproszenie burmistrza Bogdana Karakuli w Niedzielę 27 stycznia Sokołów  odwiedzili  sędziwi 

   AK-wcy z Białorusi.na czele z kapitan Weroniką  Sebastianowicz – niestrudzoną strażniczką pamięci

akowskiej i niepodległościowej na Kresach. Po mszy świętej w Konkatedrze i złożeniu kwiatów pod Pomnikiem Żołnierzy AK przy ulicy Kilińskiego burmistrz Bogdan Karakula zaprosił uczestników na projekcje filmu  poświęconego  patriotycznej działalności  grodzieńskich kombatantów. niezwykle aktywnych w umacnianiu polskości  wyrażanych w  trzech słowach testamentu Akowców –Łagierników” z Białorusi BÓG –HONOR- OJCZYZNA. Testament ten złożyli w  sanktuarium na  Jasnej Górze ufając ,że kolejne pokolenia  nie zapomną  o ich wierności  poświęceniu i umiłowaniu Ojczyzny .Wystąpienia przewodniczącego Stowarzyszenia Żołnierzy AK-Łagierników pana    Andrzeja  Siedleckiego a przede wszystkim pani kapitan Sebastianowicz oraz film o” Weronice i Jej Chłopcach „były autentycznym źródłem wiedzy o nieodległych czasach walki z faszyzmem i komunizmem tuż za Bugiem a więc w jeszcze trudniejszych warunkach jak  w Polsce. Ta wiedza jest ciągle potrzebna ,gdy uświadomimy sobie ,że w zalewie antypolskiej propagandy nawet prezydentowi  Obamie -_doradcy napisali - a on publicznie wygłosił informację o polskich obozach  zagłady ,myląc hitlerowskich katów z ich ofiarami. Działo się to niedawno podczas uroczystości  uhonorowania Jana Karskiego Medalem Wolności  W prawdzie prezydent USA za tę oczywistą gafę przeprosił ,ale  też dał sygnał ,że wiedza o postawach Polaków w czasach okupacji nie jest powszechnie znana, w    świecie  - nawet wśród absolwentów Harwardu.  Z  białego domu piszących przemówienia prezydentowi  USA Tę wiedzę ,w zimną styczniową Niedzielę starali się przekazać mieszkańcom Sokołowa organizatorzy spotkania z Łagiernikami – Żołnierzami AK z Białorusi .Należy żałować, że tak mało  sokołowiaków chciało z   tej okazji skorzystać .Honoru miasta bronili niezawodni harcerze i kilku radnych .Wypatrywałem  przedstawicieli Stowarzyszenia Sybiraków ,ale ich nie wypatrzyłem, ani ich sztandaru. Tak samo jak sztandaru i przedstawicieli środowisk kombatanckich Nieobecnych a .zainteresowanych historią odsyłam do książki Cezarego  Chlebowskiego pt.” Wachlarz ”dokumentującą  m .inn. walkę „chłopców  Weroniki  organizowaną  przez. Cichociemnych  na zagarniętych przez Związek Radziecki po 17 września 1939 roku kresów wschodnich II Rzeczypospolitej .Trzeba tu pamiętać, że walkę tę podjęli Polacy  już w 1941  i 1942 roku kiedy powszechnie, wydawało się że Niemców nikt nie pokona. Dla wierności przekazu przypomnę, że dr Cezary Chlebowski bywał w  sokołowskim  domu kultury w czasach kiedy o Amii Krajowej pisał tylko Wrocławski Tygodnik Katolicki Podobnie jak Bronisław Troński piszący o równie niełatwej walce polskiego podziemia na Litwie. Warto przeczytać książki tych autorów. Zapewne są w naszej bibliotece.

 

 

 

 

 

 

 


Z miast kresowych,
wschodnich osad i wsi,
Z rezydencji, białych dworków i chat
Myśmy wciąż 

niedziela, 12 stycznia 2025

piątek, 10 stycznia 2025

  Już się nie mogę doczekać takiej aury



 

Mało kto wie i pamięta, że najbogatszy w dziejach Sokołowianin Adolf Lortsch był przed laty właścicielem stolicy Czeczeni miasta Grożny i pól naftowych w tym dalekim kraju. Niezwykłe losy rządcy majątków Grodzisk i Kupientyn barwnie opisała Helena Mniszek w powieści „Panicz”  gdzie Adolf Lorstch to powieściowy Ryszard Denhoff, który powrócił ze szkół do Polski w 1905 roku .by po śmierci ojca przejąć majątek Grodzisk. W powieści nazwany Wodzewo. Tutaj poznał Helenę Mniszek z nieodległego majątku Sabnie .W powieści Wodzewo. Całą historię tej znajomości mamy opisaną w „Paniczu” Kończy ją listem z Ukrainy gdzie Denhoff marzy o powrocie i zapewnia,ze pokutując tam ciężką pracą i twardym obowiązkiem dąży do odzyskania zagonu wodzewskiego który wcześniej przehulał i przegrał w karty. Dla pań ,miłośniczek powieści Mniszkównej  pragnę dodać ,że w” Paniczu” Irena to Helena Mniszek, Ziuta to jej siostra Józefa Moniuszko. Mąż pani Ziuty,  powieściowy Rymsza-to Lucjan Moniuszko wieloletni  sokołowski sędzia.  Jego grób tak jak grób pisarki , jej ojca i brata znajdują się na cmentarzu w Zembrowie na przeciw kościoła .Wiejski cichy cmentarzyk na miejsce spoczynku wybrał wcześniej ojciec Heleny –Michał Mniszek Tchurznicki. On to zanim podjął ryzyko wydania za własne pieniądze pierwszej powieści 19 -letniej panienki z sabniowskiego   dworu wysłał córkę po opinie do Bolesława Prusa .Ocena wielkiego pisarza była decydująca dla dalszej pracy .Kolejno powstawały i znajdowały nabywców powieści „Trędowata” „Ordynat Michorowski”, ”Zaszumiały pióra” ’Panicz”,” Książęta boru”. ”Prymicja”,” Gehenna”,”  Czciciele szatana” ,Verte”,” Pustelnik i Persefona”, ”Prawa ludzi”,” Sfinks”, Królowa Gizela”,” Dziedzictwo”, ”Z ziemi łez i krwi”, „Kwiat magnolii”, ”Powojenni”, ”Magnesy serc  ”oraz  „Słońce ”Ostatnia książka –zrekonstruowana według rękopisu przez wnuczkę Marię Darkiewicz i wydana po raz pierwszy w 1993 roku.                          Prasa literacka potraktowała twórczość Helen Mniszek życzliwie i zupełnie serio. Recenzje j ej  powieści drukowały poważne  pisma; ”Kraj”,” Biesiada Literacka”,, ”Bluszcz”, ’Przegląd  Powszechny” .Przypomnijmy tu fragment recenzji dla tych ,którzy nie mają najlepszego zdania o walorach literackich dzieł naszej rodaczki.

  Zanim jeszcze znalazłem czas na przeczytanie dwóch okazałych woluminów, zaznajomiły się z nimi dwie młode kobiety-„ pisze Wiktor Gomulicki.   Każda zwracając mi powieść miała powieki zaczerwienione .U jednej był to skutek bezsenności; ta „Trędowata” to szalenie zajmująca powieść  ,żem całą noc na czytaniu spędziła” U drugiej czerwoność pochodziła od łez nad książką wylanych  .Wiktor Gomulicki chwali autorkę, która „ kreśli piękne obrazy przyrody  ,umie zręcznie prowadzić dialog a w scenach dramatycznych zdobywa się na siłę” Znajduje też w „Trędowatej  ”próbę satyry społecznej i moralizowania na temat obowiązku arystokracji. Zaś Antoni Lange nazywa Mniszkównę spadkobierczynią sławy Rodziewiczówny. Warto wiedzieć, ze do 1939 roku powieść: Trędowata” miała16 wydań i dwie ekranizacje,z1926 roku z Jadwigą Smosarską i w 1936 roku z Elżbietą Barszczewską w roli Stefci Rudeckiej.  Po wojnie ,w filmie Jerzego Hoffmana, Stefcie grała Elżbieta Starostecka  .W prasie dwudziestolecia jest tylko jeden wywiad z popularną pisarką/w „Tygodniku Polskim” / i jedno zdjęcie/w „Kurierze Warszawskim/dworku w Sabniach z podpisem’ ; „tam gdzie tworzyła autorka „Trędowatej

Niewątpliwie ta powieść przyćmiła  następne  ,których było aż 20..Wróćmy więc do „Panicza” wydanego w 1912 roku a więc po wyjeździe  ,a raczej ucieczce przed wierzycielami Adolfa Lortscha z Grodziska i Kupientyna. Początkowo schronił się u swojej siostry Jadwigi Zambrzyckiej a następnie wyjechał do Kijowa ,gdzie podjął pracę w znanej fabryce maszyn rolniczych  Fowlera. Mieszkał w w pensjonacie Świderskiego, gdzie poznał niezwykle majętną Marię Pietrowną   Buik  -wdowę po baronie Budbergu komendancie rosyjskiej żandarmerii w Warszawie. Maria Pietrowna, wzruszona losami powieściowego Denhoffa za sprawą właściciela pensjonatu poznała autentycznego bohatera  z

powieści „Panicz”- Adolfa Lortscha i przyjęła jego oświadczyny .Była starsza od Adolfa ale jak mawiał jego bratanek,”  złote kajdanki nie ciążą” Tymi złotymi kajdankami były pola naftowe w Czeczenii dzierżawione Amerykanom za 100 000 dolarów rocznie i miasto Grozny.

  Po ślubie” państwo już nie młodzi” wyjechali do Kisłowodzka gdzie Adolf został prezesem Towarzystwa Kaukaskiego. Wszystkie pieniądze z dzierżawy inwestował w budowę tego miasta –kurortu .Jestem ciekaw czy zachował się jakiś materialny ślad tych inwestycji. Uciekając przed bolszewikami w 1917 roku państwo Lortschowie znaleźli się w Nicei ,gdzie Adolf Lortsch pełnił funkcję konsula honorowego Rzeczpospolitej Polskiej. Po śmierci żony w 19934 roku powrócił do Polski i zamieszkał w Hotelu Wiedeńskim swojej siostry Warszawie.  3 maja 1940 roku został aresztowany i oskarżony o współpracę agenturalną z Anglikami. 21 czerwca1940 roku wraz z Maciejem Ratajem,  Mieczysławem Niedziałkowskim i Januszem Kusocińskim i wieloma innymi polskimi patriotami został rozstrzelany w Palmirach „Panicz” –Adolf Lortsch.

                       Wacław Kruszewski

Hermes, Ziobro i Stanowski

niedziela, 5 stycznia 2025


 

Z bardzo wielu imprez jakie miałem przyjemność organizować z pracownikami domu kultury w latach- jak mówią teraz „słusznie minionych” -w mojej pamięci pozostało ledwie kilkanaście. Zastanawiam się jak to się dzieje, że nie pamiętam np. koncertu Czesława Niemena a dobrze pamiętam występy bułgarskich piosenkarek Krasymiry Minewy i Margaret Nikołowej Nie wiele pamiętam ze wspaniałego koncertu orkiestry jazowej Gustawa Broma z solistami Heleną Vondraczkovą i Karolem Gottem a dobrze pamiętam ,ze chór filharmoników z Nowosybirska wystąpił w Sokołowie w czarnych garniturach i jasnych brązowych pantoflach hurtem zakupionych w Warszawie. Pamiętam „Trubadurów” ,bo w czasie ich występu tuż za ich plecami runęła z pod stropu sceny metalowa sztanga z maskującą kurtyną. Pamiętam jak Jacek Fedorowicz po słowach” ja jestem gotów stanąć na głowie by państwa rozbawić „zeskoczył ze sceny i przed p. Jadzią Maraskową stanął na rękach a następnie przedefilował w ten sposób przed pierwszym rzędem widzów. Pamiętam dyskusję p. Mirka Zalewskiego z Jerzym Ofierskim. Zalewskiemu- wówczas pracownikowi Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej w Morszkowie -nie podobała się prześmieszna krytyka sołtysa Kierdziołka pod adresem rolników więc wszedł na scenę i obsobaczył popularnego w Polsce artystę. Dostał burzliwe brawa widzów i podziękowania od władz powiatowych Doskonale pamiętam interwencję dyrektora Zbigniewa Koprowskiego śpieszącego z lekarską pomocą omdlałej na scenie Mieczysławie Ćwiklińskiej Pani Miecia zbliżała się do setki a w znakomitej sztuce hiszpańskiego dramaturga Alejandro Casony „Drzewa umierają stojąc” miała tańczyć ze swoim scenicznym partnerem upojne tango. W trosce o zdrowie znakomitej ale i wiekowej artystki uprosiłem dyrektora szpitala o przysłanie lekarza na wieczorne przestawienie. Dyrektor przyszedł osobiście dając dowód troski i zaangażowania w sprawy kultury. Kiedy pani Miecia wyzwoliła się z objęcia partnera i osunęła się teatralnie na fotel widownia zamarła. Doktor Koprowski z podręczną apteczką wbiegł na scenę by po chwili stwierdzić ,ż e to nie zawał a znakomita gra aktorska. Szarmancko podał sędziwej aktorce ramię a ona wstając w fotela podziękowała lekarzowi i widzom swoim niezapomnianym uśmiechem. Braw nie było końca.

Proszą mnie znajomi bym pisał swoje wspomnienia zanim dopadnie mnie jakiś Alzheimer. Będę więc pisał i zachęcał ludzi mojego pokolenia by pozostawili po sobie trwały i prawdziwy ślad w naszej wspólnej historii .Niebawem uzbieram tych tekstów na książkę i jak znajdę sponsorów wydam ją by – jak się teraz ładnie mówi -dać świadectwo prawdzie.

Wacław Kruszewski

 Jest w orkiestrach dęych  jakaś siła

Śpiewała tak m.in. na koncercie Estrady warszawskiej w Powiatowym Domu Kultury w Sokołowie Halina Kunicka. Koncert prowadził wtedy legendarny konferansjer Lucjan Kydryński, mąż znakomitej piosenkarki. Ta piosenka w wykonaniu Kunickiej stała się szlagierem czasów PRL -u. Bilety na koncert kosztowały po 15 i po 17 zł, z tego połowę lub w całość pokrywały rady zakładowe związków zawodowych. Bywało, że obdarowani darmowymi biletami pracownicy zakładów przed domem kultury odsprzedawali je miłośnikom muzyki, rezygnując z koncertu na rzecz osobistej wizyty w pobliskim sklepie monopolowym o wdzięcznej nazwie „Bociany”. Cóż było robić, klasa robotnicza mimo wielu udogodnień i zachęt nie zawsze dawała się skusić na bezpośrednie obcowanie z kulturą. Za to w sprawozdaniach wszystko grało i nigdy nie brakowało nam widzów na koncertach i spektaklach teatralnych. W Sokołowie koncertowały zaś największe polskie i zagraniczne gwiazdy estrady. W sali widowiskowej mającej 420 miejsc upychało się na dostawionych krzesłach nawet 600 widzów. Sokołowianie zapewne pamiętają koncerty orkiestry Polskiego Radia pod batutą Stefana Rachonia z Ireną Santor, czechosłowackiej orkiestry Gustawa Broma z Heleną Vondraczkową i Karelem Gottem, węgierskiego zespołu z czołówki światowej listy przebojów Omega, orkiestry i chóru filharmoników z Nowosybirska odległego od Sokołowa o, bagatela, 6 tysięcy km. Ulubieńcy instrumentów dętych wspominają konc