Lubię majowe, dawne dni
Pamiętam tamte maje z
pochodów 1-majowych, jak teraz mówią przymusowych. Pamiętam te dni z zabaw ludowych na
stadionie i wielu spotkań mieszkańców Sokołowa z literatami i dziennikarzami organizowanych
przez Dom Kultury i Bibliotekę. W pamięci pozostało mi takie spotkanie z Janem
Gerhardem, pisarzem i naczelnym redaktorem „Tygodnika Forum” w Gminnej Bibliotece
w Bielanach kierowanej przez panią Alinę Pietrzakową. Wchodzimy do skromnej
salki Gminnej Spółdzielni, zatłoczonej po brzegi mieszkańcami wsi. Od progu
wójt gminy wita pisarza takim tekstem: „Panie pułkowniku, sierżant Władysław
Brodziak melduje mieszkańców wsi Bielany na spotkaniu w ramach Dni Oświaty, Książki
i Prasy. Po chwili pisarz i wójt wykonują rytualnego niedźwiedzia, co zebrani
kwitują oklaskami na stojąco. Okazało się, że pułkownik Jan Gerhard, autor
powieści „Łuny w Bieszczadach”, na podstawie której powstał znany filmowy
dramat wojenny „Ogniomistrz Kaleń” z Wiesławem Gołasem w roli głównej był
dowódcą 34 pułku, w którym służył sierżant Władysław Brodziak, obecny wójt
gminy. Krwawe bieszczadzkie drogi obu żołnierzy spotkały się po latach w małej
podlaskiej wiosce. Oczywiście zrobiłem serię zdjęć z tego spotkania, ale
wszystkie zostały zabrane łącznie z negatywami z archiwum domu kultury przez funkcjonariuszy,
prowadzących rozległe śledztwo w sprawie zabójstwa pisarza w sierpniu 1971
roku. Tamte maje kojarzą mi się jeszcze z Bibliobusem: pierwszą w Polsce
ruchomą biblioteką na kółkach. Pomysł przywiozłem z Danii, gdzie posłał mnie
Minister Kultury i Sztuki prof. Aleksander Krawczuk, bym poznał organizację,
finansowanie i działalność tamtejszych domów kultury. Gościnni gospodarze w
mieście urodzin Andersena zaproponowali wycieczkę po duńskich wioskach
autobusem zabudowanym regałami pełnymi książek, zmyślnie zabezpieczonych przed
wypadaniem na równie jak u nas wyboistych i krętych drogach w okolicach Odense.
Półki regałów ustawiono pod kątem do podłogi i dodatkowo zamontowano regulowane ściskacze.
Taki patent zastosował także Wiesiek Olszewski, wykonawca adaptacji naszego
autobusu marki Robur na potrzeby ruchomej biblioteki. 1 maja 1983 roku, (czy
mogło być inaczej?) sokołowska biblioteka na kółkach ruszyła w teren. Niebawem
Polska Kronika Filmowa utrwaliła pracę kierowniczki Barbary Wielogórskiej i kierowcy
Jana Gęsiny, docierającego o stałych dniach i godzinach do najodleglejszych wsi
nadbużańskich z dobrą i oczekiwaną przez czytelników książką. Analiza
ekonomiczna zrobiona po kilku miesiącach działalności ruchomej biblioteki
wykazała duże oszczędności w kosztach wypożyczeń książek z Bibliobusu, w
porównaniu do kosztów tych samych wypożyczeń z punktów bibliotecznych, nie mówiąc o jakości
obsługi czytelników i zasobach księgozbioru. Później, drugi taki bibliobus podarowaliśmy
Wojewódzkiej Bibliotece w Siedlcach. Uroczystą wstęgę, w trakcie majowych Dni
Oświaty, Książki i Prasy przecinał Wojewoda Siedlecki płk dypl. pilot dr Janusz
Kowalski. Tym miłym gestem staraliśmy się przekonać bibliotekarzy do pożytków,
jakie przynosi integracja instytucji kultury. Niestety, bez rezultatu, bo my
Polacy nie potrafimy grać zespołowo, o czym przekonuję się i jako kibic piłki
nożnej i jako obywatel śledzący w TV majowy pogrzeb generała Wojciecha Jaruzelskiego.
Dlatego wolę wspominać tamte maje, kiedy potrafiliśmy grać zespołowo dla
wspólnego dobra.
Wacław Kruszewski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz