Dziennikarze
śledczy z „Rzeczpospolitej” w Kosowie.
Po ukazaniu się w „Życiu Siedleckim” artykułu pt. „Polemizuję z prof. Grossem” odnalazł mnie redaktor Paweł Reszka, dziennikarz śledczy z redakcji „Rzeczpospolitej” i zapytał czy mogę mu pomóc w wyjaśnieniu czy zdjęcie zamieszczone w „Gazecie Wyborczej” przedstawia grupę kopaczy - hien cmentarnych (tak podaje prof. Gross), czy tak, jak pisałem w swoim artykule, ludzi porządkujących teren byłego hitlerowskiego obozu zagłady w Treblince. Paweł Reszka i jego młodszy kolega Michał Majewski podjęli się tego zadania, które ze względu na upływ czasu, brak autentycznych świadków, niewyraźne amatorskie zdjęcie grupy mieszkańców z okolic Treblinki z roku 1948 jest bardzo trudne. To samo zdjęcie wystarczyło jednak w zupełności profesorowi Grossowi do napisania „Złotych żniw”, książki szkalujących Polaków. Redaktorom Reszce i Majewskiemu to samo zdjęcie nie dało podstaw do tak jednoznacznej i negatywnej interpretacji i chcą udowodnić, że są na nim przedstawieni ludzie porządkujący tereny byłego obozu zagłady, a nie bezczeszczący ludzkie szczątki poszukiwacze żydowskiego złota. W piątek 15 maja pojechałem razem z nimi do Kosowa. Najpierw udaliśmy się do Miejsko - Gminnego Ośrodka Kultury, gdzie spodziewaliśmy się wzbogacić naszą wiedzę o nazwiska starszych mieszkańców miasta pamiętających czasy okupacji a przede wszystkim dr Heronima Wakulicza, znanego kosowskiego lekarza i społecznika.
Obie dyrektorki
MGOK-u: obecna i poprzednia, podały nam nazwiska i adresy pani Jadwigi
Kamińskiej i pana Czesława Wojtczuka. Pani Jadwiga mimo swoich 95 lat jest
nadzwyczaj żywotna. Trudno zastać ją w domu, ale z pomocą pani dyrektor MGOK-u udało
się nam spotkać i wysłuchać jej ciekawej relacji o losach kosowskich Żydów w
czasach okupacji i pomocy, jaką nie tylko w tej rodzinie otrzymali. Dziennikarze
skrzętnie spisali nazwiska ludzi, które utrwaliła w swojej pamięci pani
Jadwiga; zarówno tych, co przeżyli, jak i tych, których Niemcy zamordowali. Na
Jej oczach zginęła latem 1940 roku córka kosowskiego hurtownika materiałów
tekstylnych 16 - letnia koleżanka z klasy za to tylko, że wyszła z getta w
kostiumie kąpielowym na łąkę by się opalać w letni upalny dzień. Relacje pani
Jadwigi o okupacyjnych dniach i nocach zapewne ukażą się w książce, którą zamierzają
napisać obaj dziennikarze. Sądząc po dotychczasowych publikacjach tego duetu,
dociekliwości, umiejętności zbierania materiałów i rozmawiania z ludźmi będzie
to ciekawa i rzetelna opowieść. Natomiast wspomnienia pana Czesława Wojtczuka
okazały się kluczem do rozwikłania tajemnicy zagadkowego zdjęcia. Pan Czesław w
czasie okupacji był kolejarzem. Dojeżdżał codziennie rowerem z Kosowa wzdłuż
torów kolejowych do Małkini, gdzie pracował. Wojtczukowie przyjaźnili się z dr
Heronimem Wakuliczem. Nie mogę dziś ujawnić tezy, którą postawili sobie do
zbadania dociekliwi dziennikarze z „Rzeczpospolitej”, ale są bliscy jej
udowodnienia dzięki tym właśnie spotkaniom w Kosowie, rozmowom i zdobytym
dokumentom i jestem pewien, że niebawem dowiemy się prawdy. Jestem też ciekaw,
czy prof. Gross wtedy sprostuje publicznie swoje obsesyjne sądy o mieszkańcach
Kosowa, Prostyni, Wólki Okrąglik i Maliszewy. Płonna chyba to nadzieja, bo już
miał taką możliwość, jeśli przeczytał książkę dr Edwarda Kopówki i ks. Pawła
Rytel-Andrianika „Dam im imię na wieki” o Polakach z okolic Treblinki
ratujących Żydów. Książka zawiera zdjęcia i opisy setek mieszkańców wsi
ratujących Żydów w czasie okupacji. Na okładce tej książki jest też współczesne
zdjęcie szczęśliwej i licznej rodziny Estery Nirenberg uratowanej przez Gustawa
i Kazimierę (z domu Abramowicz) Diehlów w ich domu w latach 1940 - 42,
położonym ledwie cztery kilometry od pracującego z całą mocą hitlerowskiego obozu
zagłady w Treblince. Niech to zdjęcie będzie inspiracją dla prof. Grossa do
napisania prawdziwej książki o postawach i zachowaniach Polaków w czasach
niemieckiej okupacji.
Wacław
Kruszewski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz