| 17:52 (7 minut temu) | ![]() ![]() ![]() | ||
|
Trwające do dziś, moje przyjazne związki z Kosowem i Kosowianami sięgają początków lat pięćdziesiątych, czasów szkolnej edukacji z Mietkiem Harasimem, Włodkiem Supłem ,Andrzejem Kowalczykiem. Oni mieszkali w internacie na ulicy Olszewskiego a ja w jego sąsiedztwie na ulicy Siedleckiej. Za wspólne odrabianie lekcji ,które w internacie były ściśle przestrzeganą zasadą zapewniałem moim kolegom bezpieczeństwo na spacerach z najładniejszymi sokołowiankami Wandą Lewandowską i Basią Tenderendą. Po maturach nasze kontakty zanikły. Każdy poszedł własną drogą. Ja starałem się dostać na studia do Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie. Siostra studiująca dziennikarstwo zapewniła mi fachową pomoc w interpretacji „Sonetów Krymskich „ ze strony koleżanek- przyszłych aktorek mieszkających razem w Nowej Dziekance na Krakowskim Przedmieściu. Była wśród nich Lidia Korsakówna pózniej znana aktorka filmowa i teatralna .Jeżdziłem do biednych studentek z wałówkami od mamy pełnymi kiełbas. kaszanek i baleronów a one częstowały mnie kubkiem malinowego kisielu i uzupełniały moją skromną wiedzę o genialnym reformatorze radzieckiego teatru Stanisławskim. Egzamin oblałem z pantomimy. Miałem zagrać sabotażystę podpalającego stogi zboża na kołchozowych polach. Wyszło blado. Nie dlatego -jak sobie tłumaczę- że nie byłem zaangażowany ale dla tego że prawą rękę miałem w gipsie. Kilka dni przed egzaminem graliśmy mecz piłki nożnej na piaszczystym boisku przy szkole w Kosowie gdzie doznałem kontuzji w zderzeniu z rosłym obrońcą ”Kosowianki”. Pózniej moje kontakty z Kosowem nasiliły się dzięki szeroko rozumianej kulturze. Prowadzona przez panią Wandę Lenczewską świetlica Gminnej Spółdzielni w Kosowie promieniowała na cały powiat sokołowski. Na wieczorki taneczne do Kosowa jeździli koleją chłopcy z Sokołowa gdzie pani Wanda i choreograf pan Lach uczyli ich nie tylko modnych tańców ale też dobrych manier i kulturalnego zachowania .Przy świetlicy zorganizowano Zespól Pieśni i Tańca dający występy na wszystkich ważnych uroczystościach w całym powiecie sokołowskim. Była też orkiestra dęta prowadzona przez proboszcza ks. Władysława Stępnia. Kiedy w 1964 roku ks. Władysław zaprosił mnie jako urzędnika powiatowej kultury na rozmowę w sprawie dachu kościoła, którego konstrukcja groziła zawaleniem pod ciężarem cementowej dachówki po drodze wstąpiłem do sklepu pana Janusza Dmowskiego. Chciałem się poradzić jak mam zachować się na plebanii, co też ksiądz proboszcz chce od władz powiatu oprócz asygnaty na 4 tony blachy umożliwiającej zakup nowego pokrycia dachu kościoła. Pan Janusz poradził mi ,żebym wszystkie postulaty księdza przedstawił władzom powiatu do zrealizowania co złagodzi gniew Kosowian spowodowany rozwiązaniem orkiestry dętej za granie na mszy rezurekcyjnej. Jak uzasadniał pan Janusz orkiestra grała też na pochodach pierwszomajowych i różnych akademiach i ksiądz nie ukarał swoich orkiestrantów. Ani nie zabrał im nut Międzynarodówki a powiat zabrał instrumenty.Przy herbatce z konfiturami ks. Władysław do asygnaty na zakup 4 ton blachy dorzucił zagospodarowanie granitowych odpadów z ociosywanych pomników w byłym obozie zagłady Żydów w Treblince. Rozmawiał już z kierownikiem budowy ale ten uzależnił swoją decyzję od zgody powiatu i wskazał na mnie jako urzędnika ,który taką zgodę może załatwić. Sterty granitowego gruzu zalegały cały teren budowanego upamiętnienia Treblinki. Pozbycie się tych odpadów ułatwi kierownikowi przygotowanie do uroczystości otwarcia Mauzoleum Walki i Męczeństwa w Treblince zaplanowane na 10 maja 1964 roku, zaś księdzu pozwoli dokończyć budowę trwałego ogrodzenia powiększanego Kosowskiego cmentarza. Pełen pozytywnych wrażeń i ważności swojego urzędu skoro znany i ceniony ksiądz proboszcz z 23 letnim młokosem chce rozwiązywać ważne problemy społeczne i gospodarcze mieszkańców Kosowa ,następnego dnia wysłałem do pana Wacława Kochanowskiego- Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w Warszawie pismo o wiszącym na plebanii starym obrazie, który możemy dostać dla planowanego muzeum w domu kultury w Sokołowie jeśli załatwimy asygnatę na zakup 4 ton blachy, koniecznej na zmianę pokrycia zabytkowego kościoła. Niebawem do Kosowa przyjechały panie Izabela Galicka i Hanna Sygietyńska. Obejrzały obraz poczerniały od dymu świec i zrobiły raport dla Konserwatora. Dalsze losy obrazu El Greco z Kosowa są znane z publikacji Artura Ziontka.Aktywność Kosowian w tworzeniu i upowszechnianiu kultury była doceniana przez ówczesne władze powiatu. Jednym z dowodów takiej oceny był fakt powołania pani Wandy Lenczewskiej na kierownika Referatu Kultury w Prezydium Powiatowej Rady Narodowej w Sokołowie. oraz decyzja o budowie i organizacji Gminnego Ośrodka Kultury. Pierwszej w powiecie sokołowskim inwestycji w dziale Kultura i Sztuka realizowanej wg nowoczesnych ,na tamte czasy, typowych projektów budowlanych. Projet zawierał amfiteatralna salę kinową na 150 miejsc z kabiną projekcyjną, hol wystawowy, kawiarnie ,pomieszczenia dla biblioteki i pokój kierownika. Skromnie jak na potrzeby ówczesnej gminy a już zupełnie za skromnie jak na potrzeby dzisiejszego miasta. Dużym i wydawałoby się nierozwiązywalnym problemem było ogrzewanie. Wiele narad poświęcono tej sprawie aż wreszcie prezes GS –u pan Stanisław Leoniak przekonał swoją Radę by zgodziła się na podłączenie GOK-u do sąsiedniego pawilonu handlowego. Zabiegali o to i Józef Maliszewski organizator jednej z pierwszych w powiecie bogatej w zbiory Izby Pamięci Narodowej w Kosowie i Zdzisław Nowak kierownik Szkoły który póżniej tę Izbę wzbogacił i tchnął w nią życie. W szkolnej teraz Izbie Pamięci Narodowej w Kosowie z inicjatywy Mariana Jakubika pseudonim „Jaśmin „i Franciszka Ząbeckiego pseudonim „Dawny” Kierownik Szkoły organizował często spotkania z byłymi żołnierzami Armii Krajowej obwodu Łasica obejmującego gminy Kosów Lacki, Chruszczewka i Olszew.Kiedy wiedza o tych spotkaniach dotarła do władz powiatowych nad kierownikiem szkoły poczęły gromadzić się czarne chmury. Ale to już były czasy kiedy w partyjnym kierownictwie powiatu byli tacy działacze jak sekretarz propagandy Eugeniusz Łukasiuk ,będący wcześniej kierownikiem Wydziału Oświaty i Kultury Prezydium Powiatowej Rady Narodowej w Sokołowie. Towarzysz sekretarz nie mógł pozwolić by jego koledze – nauczycielowi stała się krzywda. Wezwał nas Witka Grądzkiego i mnie i polecił. Witkowi zgłosić Kosowską Izbę Pamięci do konkursu ogłoszonego przez Kuratorium Oświaty w Warszawie a mnie zadbać o odpowiedni wystrój plastyczny wystawy. Zrobiliśmy swoje i Izba Pamięci Narodowej w Kosowie wygrała konkurs wojewódzki. a kierownik szkoły został nagrodzony. W tej sytuacji stróże” jedynie słusznej linii „musieli uznać swoją porażkę. Podobnie jak w przypadku p. Wojdygi, który kpił sobie z reform min. Hilarego Minca likwidującego w Polsce prywatny handel w latach pięćdziesiątych. Znany nie tylko w Kosowie producent wędlin Wojdyga miał ,o czym w powiecie nie wiedziano, mocne poparcie w KC PZPR. Zawdzięczał je Tow. Skoczylasowej, której uratował życie przeprawiając ją w czasie okupacji przez Bug do Związku Radzieckiego. Skoczylasowa odnalazła swoich wybawców Żebrowskiego z Rytel i Wojdygę z Kosowa zapewniając ,że nie pozwoli ich skrzywdzić. Potwierdzeniem tych deklaracji niech będą zdjęcia jakie wykonałem podczas jej wizyty w Kosowie i nad Bugiem. zaś przede wszystkim koncesja na wyrób i sprzedaż wędlin dla prywatnego producenta w czasach prawdziwej bitwy o handel w Polsce
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz