środa, 17 lipca 2024

Tak było! Album Rodzinny

Tak było! Album Rodzinny

Zaprosili mnie pani Maria Koc; dyrektor Sokołowskiego Ośrodka Kultury i pan Stanisław Oleksiak; prezes Zarządu Głównego Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej na spotkanie z cyklu „Album Rodzinny Sokołowa Podlaskiego”. Te spotkania to w mojej ocenie jedna z najlepszych form edukacyjnych i integracyjnych imprez Sokołowskiego Ośrodka Kultury. Wcześniej gościliśmy w Sokołowie wnuka księcia Michała Ogińskiego: pana Ivo Załuskiego, profesora Wojciecha Pędicha: syna znanego fotografa, społecznika i burmistrza Sokołowa. Na nich nie byłem, ale słyszałem, że była możliwość zadawania pytań, co nie tylko wzbogaciło ich wartość edukacyjną ale i zmobilizowało słuchaczy do aktywności. Szedłem na to spotkanie z kilkoma pytaniami, na które nie znajduję odpowiedzi pomimo, że w „tematyce AK-owskiej” jestem zorientowany, o czym świadczą moje felietony zamieszczane w lokalnych gazetach. Wiedzę o Armii Krajowej wyniosłem z opowieści dziadka Pawła z Bachorzy i radia marki Pionier słuchanego konspiracyjnie u Bolka Bałkowca w jego domu przy moście na ulicy Siedleckiej. Przy czym nasze konspiracyjne słuchanie Radia Wolna Europa nie wynikało z obawy o ewentualne represje węszącej wszędzie bezpieki, ale z możliwości narażenia się na gniew mamy Bolka pilnującej nas, abyśmy odrabiali lekcje a nie słuchali wrogich rozgłośni. Mając wybór poznania zakazanych i przemilczanych w szkole tematów bądź łamania sobie głowy sinusami i kosinusami wybieraliśmy audycje Jana Nowaka Jeziorańskiego, czego ani Bolek ani ja nie żałuję do dziś. W późniejszym okresie tę wiedzę wzbogacałem jeszcze czytając Wrocławski Tygodnik Katolicki, który tematyce Podziemnego Państwa Polskiego i Armii Krajowej poświęcał całe strony. Czytał go nawet I sekretarz KP PZPR Kazimierz Witt, ale bał się go kupować w istniejącym do dziś kiosku „Ruchu” przy skwerze Adama Mickiewicza i prosił mnie bym dostarczał mu gazetę owiniętą w „Trybunę Ludu”. Były to czasy mojego kierowania Powiatowym Domem Kultury. Znając zainteresowania sekretarza tematyką AK-owską postanowiłem przerwać tabu i zorganizować pierwsze w Sokołowie publiczne spotkanie z żyjącymi żołnierzami AK. Okazją było wydanie książki pt. „Droga przez las” Witolda Retki. Zdobyłem kilka jej egzemplarzy od autora i rozdałem uczestnikom opisanych wydarzeń, by dowiedzieli się, jak ich walkę z okupantem opisał autor pierwszej książki o partyzantach AK z oddziału Wichury-Oleksiaka, wydanej przez wydawnictwo „Iskry” w 1964 roku. Po kilku dniach odebrałem kilkanaście niepochlebnych opinii o autorze i jego książce. Mając jednak zapewnienie, że na spotkaniu z autorem powiedzą, jak było naprawdę z wysadzeniem magazynów paliwa na stadionie w Sokołowie, odbiciem więźniów czy spaleniem akt niemieckiego urzędu pracy przy ulicy Wolności, co przyczyni się do drugiego wydania poprawionej o ich opinie książki, zaprosiłem Witolda Retkę do Sokołowa na spotkanie autorskie w ramach obchodów Dni Oświaty, Książki i Prasy. Żeby nadać temu spotkaniu godną rangę uprosiłem profesora Antoniego Piotrowskiego, by zechciał je poprowadzić w kawiarni „Niespodzianka”, jedynym wyposażonym w meble lokalu ciągle budującego się Powiatowego Domu Kultury. Na zapowiedziane plakatami i przez radiowęzeł spotkanie przyszły tłumy, ale mimo apeli profesora i moich nikt z zebranych nie zadał ani jednego pytania. Nikt nie sprostował nieprawdziwych opisów znajdujących się w książce i pod tym względem była to moja porażka. Przepraszałem autora jak umiałem, tym bardziej, że wcześniej zapewniałem go o ciekawych informacjach, jakie uzyska z ust żyjących bohaterów swojej książki. Był tym szczerze zainteresowany, dlatego przyjął zaproszenie do Sokołowa chociaż miał ciekawe propozycje z warszawskich domów kultury i świetlic robotniczych. Tak w maju 1964 roku poznałem pana Stanisława Oleksiaka, żonę jego brata Henryka śp. panią Zofię Zalewską-Oleksiak i ich syna. Zainteresowanych losami „Wichury” odsyłam do ciekawej książki-pamiętnika, jaki zdążyła napisać pani Zofia pod takim właśnie tytułem. Książka jest w naszej bibliotece a chociaż podniszczona licznymi wypożyczeniami, to paniom bibliotekarkom ujmy to nie przynosi, bo świadczy o zainteresowaniu tą książką wśród Sokołowian. Wracajmy jednak do tego majowego spotkania żołnierzy AK z pisarzem w 1964 roku. Kiedy już w biurze wypłacałem autorowi honorarium nieoczekiwanie zadzwonił telefon. Pełen obaw podniosłem słuchawkę, ale w niej odezwał się znajomy głos pana Jasia Adamczyka z propozycją, bym przyjechał do hotelu pani Ireny Kucewiczowej i przyprowadził ze sobą pisarza, aby tu w lokalu, gdzie nie ma ubeków posłuchał ich relacji. Na moją uwagę, że mogli przecież swobodnie wypowiedzieć się w kawiarni, pan Jasio zarzucił mi, że zaprosiłem na spotkanie ubeków i chciałem by przy nich mówili o sprawach, za które wielu z nich przesiedziało po parę lat w więzieniach. Pisarz nie wyraził zgody i wyjechał do Warszawy uznając, że zrobił swoje i za co otrzymał należne honorarium autorskie. Spakowałem do Warszawy magnetofon marki Tonette i pojechałem na ulicę Franciszka Wilczyńskiego, gdzie w drewnianym piętrowym budynku mieścił się hotel pani Kucewiczowej; miejsce spotkań sokołowskich żołnierzy Wichury- Oleksiaka. Nagrałem ich swobodne i barwne opowieści, które opisane wzbogaciły archiwum Studia Nagrań Powiatowego Domu Kultury. Niestety, moi następcy mieli inny stosunek do naszej najnowszej historii i ślad po tych nagraniach zaginął. Na szczęście, kierujące dzisiaj instytucjami kultury w mieście panie Maria Koc i Hanna Lecyk dbają, by wszystko co w historii Sokołowa było ważne zostało zachowane. „Album Rodzinny Sokołowa”; cykliczne spotkania ze znanymi i zasłużonymi dla naszego miasta rodami organizowane przez Sokołowski Ośrodek Kultury czy zorganizowana przez bibliotekę Pracownia Dokumentacji Dziejów Miasta i portal internetowy gromadzący i prezentujący archiwalne zdjęcia Sokołowa i jego mieszkańców zasługują na powszechne uznanie. Na koniec mała łyżeczka dziegciu do beczki miodu jaką uczciliśmy pobyt w Sokołowie Przewodniczącego Zarządu Głównego ŚZŻAK Stanisława Oleksiaka; niestrudzonego strażnika pamięci AK-owskiej, jak zasłużenie nazwałem Go w jednym z moich felietonów. Dlaczego organizatorzy tego spotkania nie dali możliwości zadawania pytań lub wypowiedzi z sali licznie przybyłym słuchaczom? Czyżby ubecja w Sokołowie była wiecznie żywa ?

Wacław Kruszewski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Kolejne spotkanie odbyło się w Bibliotece Miejskiej z prof. Janem Izdebskim –wybitnym polskim biochemikiem pracującym do niedawna w ...