Obchodzimy
kolejną rocznicę odzyskania przez Polskę Niepodległości, a w niej Święto Wojska
Polskiego. Z tej okazji chciałbym czytelnikom przybliżyć postać bohatera wojny z
bolszewikami z 1920 roku, walczącego m.in. o Skrzeszew, uchwycenie mostu na
Bugu we Frankopolu i odcięcie dywizjom sowieckim drogi odwrotu. W serialu
telewizyjnym „Wojna i miłość” (2010 r.) jest fragment ukazujący działania tzw.
„szwadronów śmierci”, do których przyłączyli się młodzi ziemianie z kresowych
majątków - brat i siostra, aby zemścić się na komisarzach, za śmierć ojca i
pohańbienie jego córki. Tym oddziałem dowodził major Feliks Jaworski. Major,
zanim znalazł się na Podlasiu, wsławił się walkami na Wołyniu, gdzie zdobywał
pociągi z zaopatrzeniem dla Armii Czerwonej, a nawet radiostacje, z których
prowadził dezinformujące wroga rozmowy. Jak wiadomo, już we wrześniu 1919 roku
szyfry Armii Czerwonej zostały złamane przez por. Jana Kowalewskiego z biura
szyfrów WP i miało to olbrzymie znaczenie w całej zwycięskiej wojnie polsko - bolszewickiej
1920 roku. Więcej o tej ciekawej sprawie pisze w swej książce Grzegorz Nowik. Wyczyny
bojowe majora Jaworskiego, jako żywo przypominają bohaterów sienkiewiczowskich
powieści. Gdyby Sienkiewicz żył, zapewne nasza literatura, a później i filmy,
wzbogaciłyby się o fascynujące dzieła „ku pokrzepieniu serc”, z bohaterskim
majorem w roli głównej. Kim zatem był major Feliks Jaworski? Był wielkim
patriotą i odważnym do szaleństwa żołnierzem. Zofia Kossak - Szczucka w
powieści „Pożoga” (1922) tak opisuje majora:
„Miał w sobie jakąś charyzmę. Musiano go słuchać i podporządkować się. Cechowała go niesamowita ambicja i dzika odwaga, pogarda dla codziennej, powszechnej etyki, a przede wszystkim tajemnicza siła prowadzenia ludzi, wzbudzania w nich entuzjastycznego szału i fantastycznego przywiązania. Siła ujarzmiająca. Kochał swych żołnierzy miłością dziką i czułą zarazem. A żołnierze ubóstwiali go bez pamięci”.
Zaś
Zdzisław Niemen, w artykule „Zagończycy”, tak go charakteryzuje:
„Na polu walk Jaworski jest przykładem męstwa i nieustraszonej odwagi. Nie ma dlań prawie sytuacji, w której by się cofnął. Nie ma ognia nieprzyjacielskiego, w który by nie skoczył. W najstraszliwszym gwiździe kul wrażych idzie spokojnie rzucając słowa komend, torując sobie drogę szablą, rewolwerem, ręcznym granatem. Żołnierz zawsze go widzi w pierwszym szeregu.”
Major Feliks Jaworski
Doceniając
te przymioty charakteru majora, Marszałek Piłsudski powierzył mu zorganizowanie
ochotniczej jazdy składającej się z trzech pułków: Lubelskiego, Wołyńskiego i
Siedleckiego. Na Sztab Dywizji zwanej Ochotniczą Jazdą majora Jaworskiego
wybrano Lublin. Biedna Ojczyzna mogła zapewnić ochotnikom tylko broń i amunicję.
Reszta, aby z ochotników zrobić bitnych żołnierzy, zależała od talentów
organizacyjnych i determinacji majora Jaworskiego. A czas naglił, bolszewicy
stali pod Warszawą. Do ofensywy znad Wieprza, uważanej przez historyków
wojskowości za manewr strategiczny, przesądzający losy wojny 1920 roku, zdołano
przeszkolić i wyposażyć tylko pięć szwadronów Jazdy Ochotniczej. A mimo to
Naczelny Wódz w rozkazie do generała Rydza - Śmigłego ujawnił, że pod względem
operacyjnym, bezpośrednio podlegać mu będą: dowódca 3 armii frontu środkowego,
gen. Władysław Sikorski; dowódca 4 armii oraz major Jaworski ze swą grupą
Jazdy. Było to niebywałe wyróżnienie dla majora Jaworskiego, potwierdzone
bezpośrednimi rozkazami Naczelnego Wodza. Marszałek kładł nacisk na działania,
„aby były piorunujące”. I takie właśnie były, bo wykonywał je major Feliks
Jaworski ze swoimi ułanami. W składzie 21 dywizji Piechoty Górskiej gen.
Andrzeja Galicy, po sforsowaniu rzeki Wieprz, toczy zwycięskie boje o Kock,
Radzyń, Łuków i Siedlce. W kilka dni od rozpoczęcia kontrofensywy, major
Jaworski po zajęciu Mordów, wysyła patrole w kierunku Drohiczyna i Sokołowa, od
których dowiaduje się, że w Sokołowie są znaczne siły bolszewickie - kilka
baterii dział i liczne tabory. Podejmuje decyzję odcięcia im odwrotu przez Bug
w okolicach Skrzeszewa i Frankopola. Nie mógł wziąć całej jazdy do szybkiego
przemarszu i błyskawicznego uderzenia. Ze wszystkich szwadronów wybrano ludzi
posiadających najmniej wyczerpane konie i utworzono szwadron zbiorowy o
liczebności 99 szabel. Na jego czele major Jaworski ruszył w kierunku
Frankopola. Brzegiem rzeki pod osłoną nocy grupa ułanów prowadzona przez syna właściciela
folwarku Frankopol - ułana Jana Gościckiego, zniosła rosyjską obronę mostu
otwierając drogę ułanom Jaworskiego, którzy wypadli na szosę od strony
Skrzeszewa, pomiędzy kolumnami wycofujących się dywizji rosyjskich spod
Warszawy. Powstało nieopisane zamieszanie i wkrótce panika ogarnęła stłoczonych
na przeprawie, niedoszłych zdobywców Warszawy, Berlina i Paryża. Niespodziewany,
gwałtowny atak kilkudziesięciu ułanów majora Jaworskiego rozbił sowiecką
dywizję, zdobył olbrzymie tabory, mnóstwo broni palnej, ponad 40 dział i wziął
do niewoli 400 jeńców. To niebywałe zwycięstwo major Feliks Jaworski okupił
śmiercią 12 ułanów, w tym Jana Gościckiego. Na rozwidleniu dróg do Wirowa i
Skrzeszewa, w miejscu jego śmierci, postawiono pomnik poświęcony żołnierzom
Ochotniczej Jazdy majora Feliksa Jaworskiego, z której narodził się 22 Pułk Ułanów.
W kościele w Skrzeszewie wmurowano tablicę pamiątkową, zaś na cmentarzu, w
centralnej jego części, leży duży głaz z rzeźbą przedstawiającą majora. W tle
trzy metalowe lance - maszty zwieńczone metalowymi proporcami w barwach
pułkowych. Niedaleko od pomnika w kierunku północno - wschodnim, usytuowana
jest kwatera żołnierzy poległych w 1920 roku. W Szkole Podstawowej w
Skrzeszewie, na pierwszym piętrze, wisi tablica upamiętniająca nadanie szkole w
1999 roku, zaszczytnego imienia 19 Pułku Ułanów Wołyńskich. Zwycięstwo w bitwie
o Skrzeszew Ochotniczej Jazdy majora Jaworskiego, zmusiło dowództwo sowieckie
do zmiany drogi odwrotu trzem swoim dywizjom. Stało się to 19 sierpnia 1920
roku tu pod Skrzeszewem i Frankopolem i ten wiekopomny dzień ustanowiony został
Dniem Święta 19 Pułku Ułanów Wołyńskich. Warto o tym pamiętać nie tylko przy
okazji rocznicowych obchodów i świąt kościelnych, ale także przy okazji
turystycznych wycieczek nad Bug, w okolice Wirowa, Rudnik i Frankopola. Jakimi
byłyby dziś Drohiczyn, Skrzeszew, Sokołów i inne nasze miasta i wioski, gdyby
nie tacy bohaterowie jak major Feliks Jaworski i zebrani przez niego z podlaskich
dworów i zaścianków ułani - ochotnicy ?
Wacław Kruszewski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz