czwartek, 19 grudnia 2024

  •  Rak telewizyjny, czyli dlaczego kultura choruje?


Brak bezpośrednich kontaktów międzyludzkich, jakie oferują placówki kultury, ma

decydujące znaczenie dla jakości życia i dla rozumienia problemów świata. Czytelnicy

zainteresowani sprawami kultury pamiętają, że na kolejnym, szóstym już spotkaniu

animatorów kultury w Domu Pracy Twórczej „Reymontówka” w Chlewiskach ogłoszono apel

o zmianę systemu finansowania kultury zagrożonej dziś przez zanikanie mecenatu państwa

nad sferą twórczości i upowszechniania kultury. W najtrudniejszej sytuacji znalazły się dziś

biblioteki i domy kultury na wsi i w małych miastach. Nasz apel kierowaliśmy do liderów

partii politycznych, mając nadzieję, że wzbogacą one swoje programy wyborcze o kulturę, tak

potrzebną dzisiaj społeczeństwu. Jej braku doświadczamy na każdym kroku, szczególnie

wśród zacietrzewionych polityków, nawet tych z tytułami profesorskimi. Widać to w

programach telewizyjnych, w transmisjach z obrad Sejmu. Nie umiemy ze sobą rozmawiać

bez agresji, pomówień i kłamstw. Nie umiemy pięknie się różnić w sprawach, co do których

mamy różne poglądy. Moim zdaniem przyczyną jest zanik kultury przede wszystkim wśród

tych, którzy za nią odpowiadają. A odpowiedzialność ta należy do elity społecznej, do

liderów środowisk, w których oni sami żyją i działają. Zasłużenie czy nie, uchodzę za takiego

lokalnego lidera w środowisku pracowników kultury, z którymi pracowałem w Sokołowie i

Siedlcach przez czterdzieści dwa lata mojej aktywności zawodowej. Dlatego teraz, w miarę

swoich skromnych możliwości, staram się by doceniano pracę bibliotek, domów kultury,

świetlic i klubów; szczególnie tych najmniejszych; tych, które działają na wsi. W latach

sześćdziesiątych założyliśmy ich ze Zdzisławem Lechem, przewodniczącym Zarządu

Powiatowego Związku Młodzieży Wiejskiej czterdzieści sześć w samym powiecie

sokołowskim. Po połowie były to Kluby Rolnika, utrzymywane przez Gminne Spółdzielnie

oraz Kluby Ruch-u należące do koncernu RSW Prasa Książka „Ruch”. Nie ostał się teraz

żaden z tej liczby.

Zmarła niedawno śp. Lucyna Maksimiak doprowadziła Wiejski Klub Rolnika w

Hołowienkach do pierwszego miejsca w Polsce. Do dziś mieszkańcy wsi i aktorzy Teatru

Ziemi Mazowieckiej z sentymentem wspominają wzajemne, przyjacielskie kontakty

zapoczątkowane realizacją konkursu „Wieś bliżej teatru”. Brak takich bezpośrednich,

zwykłych ludzkich kontaktów pomiędzy mieszkańcami wsi a artystami, pisarzami czy

dziennikarzami dodatkowo zubaża intelektualną kondycję wiejskiego elektoratu, ulegającego

wszelkiej demagogicznej manipulacji przed wyborami. Kto pamięta pobyty w sokołowsko-


podlaskich wsiach pisarzy: Jana Gerharda, Wojciecha Żukrowskiego, Cezarego

Chlebowskiego, Edwarda Redlińskiego; aktorów: Stanisława Mikulskiego, Wacława

Kowalskiego, Leonarda Pietraszaka, Ryszarda Pietruskiego, Ryszarda Filipskiego i wielu,

wielu innych w organizowanych przez biblioteki i kluby kultury spotkaniach literackich pod

nazwą „Niedziela na wsi”, ten wie, jaka była przyjazna atmosfera tych spotkań, jaka

wzajemnie wartościowa wymiana poglądów. Z nastaniem nowego modelu upowszechniania

kultury zmieniły się i warunki dla nawiązywania kontaktów społecznych. Pamiętam, jak na

jednej z narad w sprawie braku pieniędzy na kontynuację budowy domu kultury w

Sokołowie, przewodniczący warszawskiej Wojewódzkiej Rady Narodowej inżynier

Mierzwiński, wyraźnie rozeźlony moimi wypowiedziami oświadczył: „jeśli chcecie mieć

dostęp do kultury w Sokołowie, to zaprenumerujcie każdemu mieszkańcowi miasta „Trybunę

Ludu”. Będzie taniej i skuteczniej”. Z propozycji nie skorzystaliśmy i dom kultury, chociaż

po aż czternastu latach, został wreszcie zbudowany. Mam nieodparte wrażenie, że koncepcja

inż. Mierzwińskiego znalazła obecnie wiernych naśladowców. Wielu samorządowców myśli

podobnie. Po co utrzymywać domy kultury na wsi, skoro każdy prawie mieszkaniec ma

telewizor, a nawet komputer z dostępem do Internetu. Przecież to nic nie kosztuje naszej

gminy. Dostęp do kultury jest bardzo bogaty. Kto ma taka potrzebę, może dowolnie wybierać

pomiędzy serialami, filmami, poradnikami gotowania, debatami polityków, itp. itd. Pomińmy

tu jakość programów telewizyjnych, na które widzowie nie mają żadnego wpływu. O

wszystkim dziś decydują politycy. Jednak nikt nie zaprzeczy, że brak bezpośrednich

kontaktów międzyludzkich, jakie umożliwiają placówki kultury, ma decydujące znaczenie dla

jakości naszego życia i dla rozumienia problemów świata. W 1975 roku studenci

Uniwersytetu Warszawskiego prowadzili badania naukowe na temat potrzeb kulturalnych

młodzieży w gminie Jabłonna Lacka. Z badań tych wynikało, że młodzież chodzi do kina

przede wszystkim po to, by spotkać się ze swoimi rówieśnikami, porozmawiać, a przy tej

okazji obejrzeć film w kinie, które jeszcze funkcjonowało we wsi zanim zlikwidował je

wszechogarniający rak telewizyjny. Teraz wystarczy „browarek”, kanapa i pilot do telewizora.

Na

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Hermes, Ziobro i Stanowski