wtorek, 24 września 2024
Patroni naszych ulic
Ulica Wilczyńskiego
W cyklu ,,Patroni naszych ulic” proponuję naszym czytelnikom mały spacerek po jednej z najstarszych ulic Sokołowa.
Rozpoczynamy od pomnika księdza Brzóski i Franciszka Wilczyńskiego, straconych w tym miejscu 23 maja 1865 roku. Pomnik wzniesiono ze składek społecznych. Komitet budowy, na czele z burmistrzem Janem Pędzichem, przedstawiamy w kąciku ,,Urok starych fotografii”. Odsłonięcie pomnika odbyło się w 60 rocznicę stracenia bohaterskich synów podlaskiej ziemi, najdłuższej walczących o niepodległej Polskę w powstaniu styczniowym 1863 roku.
Naprzeciwko pomnika, przy ulicy Franciszka Wilczyńskiego, stoi czteropiętrowy blok nr 1, tzw. rotacyjny, zbudowany w latach siedemdziesiątych według projektu Zdzisława Laksa - architekta powiatowego w Sokołowie. Zaraz po wyzwoleniu były tu kasy biletowe i poczekalnia PKS oraz liczne kioski i stragany wciśnięte między wypalonym murem zburzonych kamienic. Dalej idąc w kierunku wschodnim mijamy Dom Rzemiosła, zajmowany obecnie przez różne sklepy i zakłady usługowe, biura Cechu i biuro parlamentarne chłopskiej Samoobrony. Uważny przechodzeń zobaczy zapewne płaskorzeźbę Jana Pędzicha w wianuszku taśmy filmowej. Burmistrz Sokołowa był bowiem z zawodu i zamiłowania fotografem. Sokołów zawdzięcza mu wiele. Przewodniczył on komitetowi budowy pomnika ks. Brzóski i Franciszka Wilczyńskiego, ale przede wszystkim dokumentował obiektywem wszystkie ważne uroczystości i wydarzenia. Zdjęcia Jana Pędzicha wykonane w starej technice bromowej są dzisiaj najpiękniejszym dowodem historii naszego miasta. Szkoda, że zachowały się one jedynie w prywatnych zbiorach. Część z nich udostępnił naszej redakcji Kazimierz Miłobędzki i będziemy je sukcesywnie pokazywać w każdym kolejnym numerze naszej gazety, przypominajac ludzi i wydarzenia z Sokołowa lat 1915 - 1945. Następna posesja była posiadłoścą Ufnalów, gdzie w głębi naprawiał buty nestor sokołowskich szewców, pan Antolik. Dalej mijamy dawną piekarnię i sklep ze znakomitymi niegdyś wyrobami piekarniczymi. Kiedy, przed paroma laty, spotkałem się ze swoim przyjacielem z dzieciństwa. dziś pułkownikiem WP, Jurkiem Maksajdowskim. Przypomniał on, że jedyne, co zapamiętał na całe życie z pobytu w Sokołowie, to zapach i smak ciepłych bułeczek pana Wyganowskiego. I kolejny dom - kolejna historia ulicy Wilczyńskiego. To jeden z pierwszych, nowych budynków wciągniętych pomiędzy żydowskie kamienice - dom państwa Benedykciuków. To tu zrodziła się zapewne jedna z wielu sokołowskich anegdot, świadcząca o wielkim poczuciu humoru sokołowiaków.
,,Pan z ptakiem, to proszę na górę, do żony” - miał mawiać pan Benedykciuk do klienta taszczącego sowę. Specjalnością Benedykciuka były bowiem rowery i ich naprawa, a żony - wypychanie ptaków. Po przekroczeniu ulicy Krótkiej, kolejne sklepy i zakłady usługowe, a pośród nich od niepamiętnych czasów mieściło się w tej samej siedzibie do niedawna sklep owocowo-warzywniczy pana Głąbikowskiego. Firma Głąbikowskich przetrwała wszystkie powojenne reformy i pseudoreformy, wszystkie „bitwy o handel” prowadzone przez Ministra Hilarego Minca - (był taki, kto o nim teraz pamięta). A o Głąbikowskim, jak Sokołów długi i szeroki, wie każdy mieszkaniec. I jeśli teraz tak dużo się mówi o zdrowej żywności, to po nauki producenci i handlowcy powinni przyjechać właśnie do Sokołowa, do pana Jerzego Głąbikowskiego. Naprzeciw pierzei zamykającej tzw. Szewski Rynek, frontem do ulicy Długiej, dawniej Bohaterów Chodakowa, a jeszcze dawniej Pierackiego, stoi dawna żydowska bożnica, dziś sklep z odzieża damską i męską. Idąc dalej, ku wschodowi, mijamy drewniany budynek hotelu pani Ireny Kucewiczowej, gdzie w saloniku spotykali się przy brydżu żołnierze AK obwodu ,,Proso”, majora Franciszka Świtalskiego. Dalej się nie zapuszczałem, stąd moja niewiedza, kto mieszkał i pracował na tej ulicy od skrzyżowania w Nieciecką do jej końca. Ulica Wilczyńskiego jest bezspornie jedną z najstarszych ulic Sokołowa, jej nazwa nie podlega koniunkturalnym modom politycznym i na pewno nie zostanie zmieniona. Mieszkańcy tej ulicy, jak żadnej innej, mogą być tego pewni. Na koniec kilka zdań o tym, którego imię nadano tej ulicy i z którego jej mieszkańcy mogą być i są dumni.
Franciszek Wilczyński z zawodu kowal, pochodził z Węgrowa. Do powstania przyłączył się w Łukowie. Walczył w ośmiu bitwach, początkowo w partii Lewandowskiego, później cały czas z księdzem Stanisławem Brzóską, aż do pamiętnego 23 maja 1865 roku, dnia egzekucji na sokołowskim rynku. Nie opuścił swego dowódcy do ostatniej chwili. Tę ostatnią drogę wybrał sam, dając dowód wierności i oddania. Był już bezpieczny, w lesie, który dawał szanse ukrycia przed ścigającymi ich kozakami. Pojmawszy bowiem rannego ks. Brzóskę, stracili zainteresowanie drugim uciekinierem. Jednak Franciszek Wilczyński, wierny przysiędze, widząc swojego dowódcę, krępowanego przez kozaków, wyszedł i dołączył do niego ze słowami: „Razem znosiliśmy dole i niedole, razem zginiemy za Polskę”. Tak też się stało 23 maja 1865 roku na rynku w Sokołowie Podlaskim. Wacław
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Inspiracją do napisania tych wspomnień był wiersz pana Zygmunta Kusiaka Pociąg do Treblinki, zasłyszany w jego sklepiku na rogu ulic Marii...
-
Helikopter... Na jednej z licznych udanych imprez Sokołowskiego Ośrodka Kultury, były starosta sokołowski pan Antoni Czarnocki wspominał...
-
Spełniając życzenia licznych internautów wybrałem opisy kilku sokołowskich ulic i publikuję je na blogu. Będę wdzięczny za Wasze opinie i uw...
-
Tak było! Historia nauczycielką życia – czy uczymy się czegoś z historii? Tak było! - pod takim hasłem będę publikował swoje wspomni...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz