czwartek, 1 sierpnia 2024

Opinia o "Kalejdoskopie wspomnień"

Dzień dobry Panie Wacławie, 

mój mąż przeczytał Pana książkę i ma kilka refleksji. Przesyłam je poniżej:

Kalejdoskop wspomnień to bardzo potrzebna książka. Opisuje dzieje życia kulturalnego w Sokołowie Podlaskim za realnego socjalizmu i ... później. Są to wspomnienia człowieka będącego w centrum wydarzeń przez cały czas, w każdych czasach i warunkach starającego się uczynić coś dobrego w tym temacie.  Gdyby traktować serio większość literatury wspomnieniowej o czasach realnego socjalizmu publikowanej po jego upadku można by dojść do przekonania, że nie istniała tam żadna kultura. Zapoczątkowany przeze mnie cykl spotkań z Sokołowiakami, którzy osiągnęli sukcesy w życiu zawodowym i społecznym przyniósł już pierwsze trwałe ślady. Jest nią niewątpliwie wydana aż we Wrocławiu kolejna książka gen. bryg. dr Zdzisława Rozbickiego pt. „Trochę wspomnień o przeszłości mieszkańców Sokołowa Podlaskiego”. Generał potwierdził swoje związki z Sokołowem i jego mieszkańcami miłym gestem. Przesłał uczestnikom wrześniowego spotkania w kawiarence „U Radka” tę właśnie książkę. Są w niej wspomnienia dzieciństwa i lat młodzieńczych spędzonych w Sokołowie, nieznane szerzej fakty z czasów okupacji i powojennej historii oraz trudne, nierzadko tragiczne losy wielu sokołowskich rodzin. Dużo miejsca poświęca autor relacjom polsko-żydowskim. Znalazłem tam ciekawy opis działalności polskich kolejarzy sabotujących z narażeniem życia okupacyjne przepisy. Potwierdza te mało znane fakty por. Franciszek Ząbecki - kolejarz z posterunku kolejowego Treblinka w swojej książce pt. "Wspomnienia dawne i nowe" wydanej przez Instytut Wydawniczy PAX w podziemiu. Jedynym zajęciem  mieszkańców okupowanego kraju była zaś walka zbrojna o wolność. Obraz taki łatwo się utrwali, bo coraz mniej żyje ludzi pamiętających jak naprawdę było, a większość milczy. I byłoby to jeszcze pół biedy, gdyby świetlana teraźniejszość przesłaniała dawne błędy i wypaczenia. Niestety jest inaczej. Okazuje się bowiem, że kultura, osobliwie polska, nikomu już nie powinna być potrzebna. Zalani najgorszą tandetą, ale jedynie słusznego pochodzenia amerykańskiego (zupełnie jak kiedyś radzieckiego) mamy już trudności w ocaleniu choćby rodzimego języka. Zaczyna go brakować nawet na ulicach polskich miast, gdzie wszelkie szyldy i reklamy są już w językach obcych. Takie ulice można by już pokazywać jako londyńskie czy nowojorskie i nikt by się nie połapał. Publikacje naukowe powstają już praktycznie wyłącznie po angielsku (nawet w teoretycznie polskich wydawnictwach). O kulturze filmowej, teatralnej, muzycznej, lepiej nie mówić. A może nie jest aż tak źle, co podejrzewam, tylko nie ma to żadnej siły przebicia. Nikt nie promuje rodzimych osiągnięć, nawet jeśli powstają. Również kultura obca dociera do nas w najgorszym wydaniu, lub z dużym opóźnieniem. Śmiesznie to brzmi, ale dawna cenzura robiła też trochę dobrej roboty blokując przynajmniej częściowo tandetę i zmuszając twórców rodzimych do znalezienia bardziej wysublimowanej formy artystycznej dla przemycenia treści poniekąd zakazanych. Walorem książki jest też klimat, na poły humorystyczny tak charakterystyczny dla tamtych czasów. Nawet niechętni ówczesnej Polsce utrzymywali, że to najweselszy barak w socjalistycznym obozie. Warto na ten aspekt zwrócić uwagę. Dziś nikt tak o współczesnej Polsce nie powie. Rzeczywistość nie jest już nawet śmieszna, nie mówiąc o innych walorach. Rozmiar emigracji młodych wykształconych i utalentowanych młodych ludzi zdolnych do tworzenia polskiej kultury daje również do myślenia. Kolejna zaleta książki to przedstawione sylwetki niebanalnych ludzi, barwnych, choć często żyjących w trudnych czasach i okolicznościach, w jakiś sposób tworzących tradycję regionalną. Żyjemy w czasach zamierających kontaktów międzyludzkich, o ludziach i ich losach dowiadujemy się  tylko z wybiórczych propagandowych tekstów. Prawnie zakazane jest obecnie nawet podawanie nazwisk i adresów, nie mówiąc o innych faktach. Nie przeszkadza to w zupełnie publicznym obrażaniu i poniżaniu ludzi, co robi się nawet w parlamencie obelżywym i plugawym językiem. Przestają być w takich realiach gorszące sceny szlachty rwącej się do szabel na sejmikach, bo tam przynajmniej trzeba było za swoje zachowanie stanąć do walki ryzykując życiem. Zamieranie kultury nie jest historyczną nowością. Zdarzało  się wielokrotnie w różnych miejscach i czasach. Natura nie znosi próżni. Miejsce dawnej kultury zajmie jakaś nowa. Przywołujmy więc tekst dawnej piosenki: "Umarł Maciek umarł, więcej już nie wstanie, zmówmy więc za niego wieczne spoczywanie...".
  Pozdrawiamy

 

Ewa i Wojciech Jakubowscy


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

  Mam, co wynika z wieku i lat doświadczeń, wielką potrzebę opowiedzenia moim przyjaciołom i wrogom jak się żyło i pracowało w czasach „słus...