Wspomnienie o niezwykłej kobiecie
Sokołowska rodzina animatorów kultury doznała kolejnej
wielkiej straty. Po zmarłych dyrektorach Sokołowskiego Domu Kultury: Jadzi
Witkowskiej, Jadzi Rosłanównej, Henryku Rosochackim odeszła od nas Lucyna
Maksimiak; Zasłużony Działacz Kultury, wieloletni organizator życia społecznego
i kulturalnego we wsi Hołowienki, znana w całym kraju jako Lucia z Hołowienek.
Znali Ją i podziwiali wszyscy. Aleksander Sewruk, dyrektor Teatru Ziemi
Mazowieckiej, który mawiał swoim aktorom: „Jest już pani Lucyna ze swoimi
strażakami, to możemy zaczynać przedstawienie”. Te słowa to dowód przyjaźni
pracowników teatru i mieszkańców maleńkiej, podlaskiej wsi. A bywali u siebie
często, jak na prawdziwych przyjaciół przystało. Pani Lucyna jako kierowniczka
wiejskiego klubu kultury co miesiąc organizowała wycieczki do teatru Ziemi
Mazowieckiej na ulicy Szwedzkiej w Warszawie. Aktorzy teatru także przyjeżdżali
do klubu w Hołowienkach, by spotkać się z wiernym widzami. Kontaktom tym
sprzyjał Powiatowy Dom Kultury udostępniając swój autokar i informację o
spektaklach. Dzięki takim działaniom pani Lucyny PDK w Sokołowie wygrał krajowy
konkurs pod nazwą „Wieś Bliżej Teatru”, a Klub Rolnika w Hołowienkach zdobył
tytuł najlepszego wiejskiego Klubu Kultury w Polsce a obok tych zaszczytów
dwoje dzieci z Hołowienek dostało rowery ufundowane przez pracowników teatru.
Znał Ją i podziwiał Jerzy Kalina, autor Pomnika
Niepodległości w parku im. Adama Mickiewicza w Sokołowie oraz pomnika ks. Jerzego
Popiełuszki w Warszawie. Podziwiał panią Lucynę za odwagę w zaproszeniu go do swojej
małej wsi, aby dać szansę młodemu artyście do twórczego eksperymentu. Wprawdzie
po akcie twórczym polegającym m.in. na sypaniu sproszkowanej farby na drogę
usłyszał kilka nieprzyjemnych słów o zmarnowaniu towaru, którym można byłoby
pomalować chałupy w całej okolicy, ale nie żywił do niej urazy. Podobnie jak
liczni dziennikarze najeżdżający Hołowienki, by pisać o niezwykłej kobiecie, a
przepędzani przez nią, bo nie lubiła rozgłosu. Do historii przejdą słowa, jakie
w obecności Jadzi Witkowskiej pilotującej tow. Jerzego Kwiatka, kierownika
Wydziału Kultury KC PZPR wygłosiła pani Lucyna witając niecodziennego gościa w klubie:
„To z pana taki kwiatek panie Kwiatek. Co pan robi w tej Warszawie, że nie
możemy dostać węgla dla klubu ?”. Po paru dniach węgiel w klubie się znalazł.
Jeśli dziś z okazji jubileuszu 50-lecia domu kultury w
Sokołowie wspominamy różne wydarzenia, to mnie nasuwa się na myśl próba bilansu
tego, co dom kultury zawdzięcza pani Lucynie a co za jej pośrednictwem
zawdzięczają mieszkańcy Hołowienek domowi kultury. Warto takiego bilansu
dokonać by utrwalić w pamięci rodaków życie i pracę Lucyny Maksimiak, współczesnej
Siłaczki z podlaskiej wsi. Pamiętam jak z klubu odchodzili do wojska chłopcy z
Hołowienek żegnani przez rodziców, dziewczyny i zespół artystyczny. Scenariusz
tej klubowej imprezy, pod nazwą „Do woja, marsz do woja” wymyśliła pani Lucyna,
by utrwalić przyszłym wojakom miłe wspomnienia z cywila. Z Jadzią Witkowską sprawdziły
w praktyce założenia scenariusza organizując udaną i pożyteczną społecznie imprezę.
Takich imprez było co nie miara, wszystkie o wysokich walorach wychowawczych i
patriotycznych. Dzięki niej dom kultury w Sokołowie dostał nagrodę na
Ogólnopolskiej Giełdzie Programowej Domów i Klubów Kultury w Szczecinie.
Dlatego wręczony mi na scenie Wojewódzkiego Domu Kultury w Szczecinie okazały
bukiet róż szybko przekazałem pani Lucynie wprowadzając w zakłopotanie jurorów
i ją samą. To przecież jej pomysły zyskały uznanie. komisji. Nasza była tylko
pomoc w ich realizacji. I tej zasady staraliśmy się przestrzegać, bo wiadomo, że
sukces ma wielu ojców a tylko porażka jest sierotą. Co znad grobu św. pamięci
Lucyny Maksimiak dedykuję moim współczesnym.
Wacław Kruszewski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz