|
W dniu 4 września 1939 roku u premiera Felicjana
Sławoja-Składkowskiego zameldowali się pułkownicy Ignacy Matuszewski i Adam
Koc oraz minister handlu Henryk Floyar-Rajchman. Wszyscy zaliczali się do
czołówki polityków obozu rządzącego. Oznajmili premierowi, iż z polecenia
ministra skarbu i wicepremiera Eugeniusza Kwiatkowskiego podjęli się zadania
ewakuacji złota Banku Polskiego z Warszawy. Jeszcze tego samego dnia
autobusami należącymi do Państwowej Wytwórni Papierów Wartościowych
wywieziono z Warszawy pierwszą dużą partię złota. Skierowano ją do Brześcia
n. Bugiem. Trasa wiodła przez Siedlce i to tam prawdopodobnie płk Matuszewski
zboczył do Korczewa i namówił Krystyna Ostrowskiego, aby dołączył do
„złotego” transportu. Czym kierował się pułkownik angażując hrabiego w akcję
ewakuacji złota, nie wiemy. Można przyjąć, iż uznał, że Krystyn Ostrowski
będzie osobą przydatną w pokonywaniu różnych przeszkód na zagranicznym etapie
akcji ewakuacyjnej. Już wówczas prawdopodobnie zdawano sobie sprawę, że złoto
trzeba będzie ewakuować przez Rumunię i kraje Bliskiego Wschodu do Francji.
Ostrowski, który znał położone tam kraje, władał językami obcymi i miał
rozliczne znajomości z racji swej pracy w agendach Ligi Narodów, mógł okazać
się osobą niezastąpioną.
Do transportu polskiego złota dołączył Krystyn
Ostrowski, jego żona Wanda, nieletnia córka Beata i matka Helena z
Tyszkiewiczów Ostrowska. Poruszali się w kolumnie ewakuacyjnej własnym
samochodem, który towarzyszyć im miał aż do Portugalii. Niestety, niewiele
wiadomo o udziale Krystyna Ostrowskiego w „odysei” polskiego złota.
Towarzyszył transportowi skarbu Banku Polskiego aż do Bejrutu, gdzie znalazł
się on pod opieką sojuszników francuskich. Jego rola musiała być znaczna,
skoro uczestniczył w naradach kierownictwa transportu, podczas których
podejmowano ważne decyzje pozwalające ujść pogoni niemieckich agentów i
skutecznie pokrzyżować plany przechwycenia skarbu przez władze niemieckie i
sowieckie.
Po szczęśliwym wywiezieniu skarbu Rzeczypospolitej
płk Matuszewski dotarł do Paryża, gdzie funkcjonował już rząd polski na
uchodźstwie. Zamiast pochwał czekały go tam jednak zarzuty, m.in. za
włączenie familii Ostrowskich do transportu i pokrywanie z kasy państwowej
ich wydatków. Matuszewski w pisemnym wyjaśnieniu przyznał, iż Ostrowscy
zostali włączeni do transportu, ale zarazem dodał, że: „Ponieważ osoby te dzieliły pracę, warunki
niebezpieczeństwa transportu na równi z innymi, a kwoty, jakie posiadały ze
sobą, nie odbiegały od zgłoszonych przez niektórych pracowników Banku, tedy
potraktowałem ich na równi ze stałym personelem”.
Jak ustalił prof. Wojciech Rojek, zarzuty stawiane
Matuszewskiemu nie miały istotnego uzasadnienia, skoro ogólne wydatki
związane z przewiezieniem złota były mniejsze niż wyniosłyby koszty przewozu
i asekuracji tak cennego ładunku w warunkach pokojowych.
Beata Ostrowska Harris, która jest obecnie jedynym
żyjącym uczestnikiem tej niezwykłej eskapady, pamięta, iż podróżowali w
ciągłej obawie przed bombardowaniami. Ich samochód wypełniony szklanymi
zbiornikami benzyny był istną bombą, która mogła eksplodować i zabić
wszystkich w razie zwykłego wypadku lub niemieckiego nalotu. Nie godzi się
również z opinią, iż rodzice korzystali w jakiś szczególny sposób z pomocy
finansowej kierowników transportu. Pamięta, iż matka, aby pokryć koszty
pobytu w Bejrucie, musiała sprzedać cenną kolię.
Po wyjeździe Krystyna Ostrowskiego do Francji w
Polsce przebywała tylko hrabianka Renata Ostrowska, która pracowała jako
pielęgniarka w warszawskim Szpitalu Maltańskim. Niosła pomoc rannym
żołnierzom i cywilom, których w dniach oblężenia stolicy było coraz więcej. W
swoich wspomnieniach opisała dramatyczny epizod owych tragicznych dni, kiedy
to tuż obok niej wybuchł niemiecki pocisk; cudem uniknęła wówczas śmierci.
Po zakończeniu kampanii wrześniowej i nastaniu
niemieckiej okupacji dobra korczewskie zostały oddane w zarząd niemiecki.
Ponieważ na pobliskim Bugu przebiegała granica pomiędzy strefą okupacji
niemieckiej i sowieckiej, w pałacu ulokowali się niemieccy pogranicznicy.
Żołdacy bezceremonialnie obchodzili się z pałacem, dewastując niedawno z tak
wielkim trudem odremontowane wnętrza. Ku ich zaskoczeniu jesienią 1939 r. w
pałacu pojawiła się Renata Ostrowska, żądając rozmowy z dowódcą. Gdy ten się
zjawił, spokojnie oświadczyła, iż jest właścicielką i zamierza ponownie
zamieszkać w swej rezydencji. O dziwo niemiecki oficer zgodził się spełnić
jej życzenie i wkrótce wojsko zwolniło pokój ojca, w którym zamieszkała.
Niestety, warunków do pobytu na stałe w pałacu nie było. Niemieccy żołdacy
panoszyli się wszędzie, zachowywali się ordynarnie i hałaśliwie, niszczyli
wyposażenie pałacu. Renata Ostrowska opuściła Korczew, a wkrótce i Polskę.
Wyjechała do Włoch jako członek Zakonu Maltańskiego, aby złożyć sprawozdanie
z jego działalności na terenie Polski. Z Włoch pojechała do Francji, gdzie po
raz pierwszy od wielu miesięcy spotkała się z najbliższą rodziną.
Dla tysięcy polskich uchodźców Francja miała być
ostatnim etapem ich wojennej ucieczki. Spodziewano się, że alianci zachodni
szybko pokonają Niemcy i będą mogli wrócić do Polski. Niestety, losy wojny
potoczyły się inaczej. 10 maja ruszyła wielka ofensywa niemiecka na Francję,
Belgię i Holandię. Bardzo szybko siły alianckie zostały oskrzydlone i
zmuszone do bezładnego odwrotu. Polscy uchodźcy cywilni raz jeszcze musieli
uciekać przez pancernymi czołówkami Wehrmachtu.
Dzięki temu, iż Ostrowscy dysponowali własnym
samochodem, mogli szybko wyjechać na zachód i dotrzeć do granicy hiszpańskiej
i dalej do Portugalii, na samym krańcu Europy. Władze portugalskie umieściły
ich w ośrodku dla uchodźców wojennych w Caldas da Rainha. Pobyt Ostrowskich w
Portugalii przedłużył się do kilku lat. Jedynie losy Renaty potoczyły się
inaczej. Z Francji w 1940 r. wyjechała do Casablanki w Maroku, skąd po pewnym
czasie przedostała się do Wielkiej Brytanii.
O pobycie Ostrowskich w Portugalii znajdujemy kilka
wzmianek w interesujących pamiętnikach Stanisława Schimitzka, przedwojennego
szefa Departamentu Administracyjnego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, w
Portugalii kierującego z ramienia rządu polskiego Komitetem Opieki nad
Uchodźcami oraz akcją pomocy humanitarnej dla rodaków pod okupacją niemiecką.
Portugalia była krajem neutralnym i dzięki temu istniała możliwość wysyłania
do kraju paczek z pomocą żywnościową i odzieżową.
Schimitzek pisze, iż w działalność charytatywną
zaangażował się Krystyn Ostrowski. Dzięki swemu wykształceniu, obyciu
towarzyskiemu i znajomości języków brał udział w pertraktacjach z władzami
portugalskimi i uczestniczył w pracach polskiego komitetu i Komitetu
Międzysojuszniczego, który koordynował działalność charytatywną dla obywateli
państw koalicji antyniemieckiej przebywających na terenie Portugalii.
Schimitzek zadowolony był z pomocy Ostrowskiego,
zaprzyjaźnił się z nim, samochodem Krystyna razem wyjeżdżali na niedzielne
turystyczne wypady. Wanda Ostrowska również nie marnowała czasu. Oddała się
swojej artystycznej pasji. Jej akwarele wystawiane były z powodzeniem w
lizbońskiej galerii przy rua San Pedro de Alcántara. Obrazami hr. Ostrowskiej
udekorowano pomieszczenia polskiej świetlicy w Lizbonie.
Dla postawy Ostrowskich w tym okresie znamienny jest
fakt, iż w czasie, gdy obawiano się niemieckiej inwazji na Portugalię,
zgodzili się odstąpić swe miejsce w transporcie ewakuacyjnym do Anglii osobom
bardziej zagrożonym represjami nazistów. W tym trudnym okresie, kiedy wynik
wojny był niepewny, Krystyn Ostrowski mógł mieć również powody do
satysfakcji. Gdy przez Lizbonę przejeżdżał pewien Amerykanin wracający z
okupowanej Polski, wręczył urzędnikom polskich placówek opiekuńczych w
Lizbonie oryginalne pokwitowania odbioru odzieży wysłanej z Portugalii przez
„hrabiego Ostrowskiego”. Był to dowód, że wysyłana z krańców Europy pomoc dla
rodaków w kraju rzeczywiście dotarła.
Kres portugalskiego rozdziału w wojennej epopei
Ostrowskich nastąpił w 1942 r., kiedy to samolotem odlecieli do Anglii.
Hrabia Krystyn wypełnił z powodzeniem zleconą mu przez Schimitzka misję
poinformowania władz polskich w Londynie o sytuacji polskich uchodźców w
Portugalii. Przez pewien czas w kręgach polskiej dyplomacji krążyły jeszcze
pogłoski, iż hr. Krystyn wkrótce wróci do Lizbony i obejmie stanowisko posła
RP, ale jeśli nawet takie plany były, to nic z nich nie wyszło.
W Londynie Krystyn Ostrowski, a potem również jego
starsza córka, która przybyła z Casablanki, aktywnie uczestniczyli w życiu
publicznym. Hrabia Krystyn stał się jednym z czołowych działaczy utworzonej w
połowie 1949 r. Niezależnej Grupy Społecznej – organizacji, która skupiała
emigrantów o różnych światopoglądach zrażonych dotychczasową polityką
działających na Zachodzie polskich partii politycznych. NGS stała na
stanowisku kontynuowania na obczyźnie walki o niepodległość Polski w oparciu
o zasadę legalizmu, czyli prawnej kontynuacji II Rzeczypospolitej w warunkach
emigracyjnych. Członkowie tej organizacji dużą wagę przywiązywali do
zapewnienia rządowi polskiemu na uchodźstwie własnych, niezależnych źródeł
finansowania, dlatego też uczestniczyli w powołaniu i funkcjonowaniu tzw.
Skarbu Narodowego, który zbierał fundusze wśród Polonii i emigracji polskiej
na całym świecie. Krystyn Ostrowski był członkiem komisji Skarbu Narodowego w
Wielkiej Brytanii.
Renata Ostrowska po wojnie rozpoczęła pracę w BBC,
gdzie prowadziła nawet własną audycję radiową. W środowisku emigracji
polskiej dużo plotkowano o jej romansie ze Stanisławem Cat-Mackiewiczem,
przed wojną redaktorem wileńskiego Słowa, dużo publikującym również na emigracji. Mackiewicz był
ważną personą jako członek uchodźczego parlamentu Rzeczypospolitej i
błyskotliwym, a zarazem bardzo kontrowersyjnym publicystą. Zadedykował
Renacie Ostrowskiej jedną ze swoich najważniejszych książek o królu
Stanisławie Auguście Poniatowskim. Po wojnie Mackiewicz był krótko premierem
rządu RP na uchodźstwie.
W 1956 r., ku zaskoczeniu polskich środowisk
emigracyjnych Mackiewicz niespodziewanie wrócił do Polski, co komuniści
wykorzystali w swej propagandzie przeciwko emigracji niepodległościowej. Jak
pisze prof. Krzysztof Tarka: „W niemałej mierze na decyzję Mackiewicza o
powrocie do kraju wpłynęła również »wielka tragedia osobista« (porzuciła go
przyjaciółka – Renata Ostrowska)”. Mackiewicz często wspominał w listach do
znajomych piękną hrabiankę, a wydaną w Warszawie książkę zatytułował „Zielone
oczy”, bo – jak napisał do przyjaciela – „Renata ma oczy tego koloru”. Ku jego rozpaczy, Renata do
Polski przyjechać nie chciała i ich drogi ostatecznie się rozeszły.
Ostrowscy do komunistycznej Polski nie wrócili, a
ich majątkiem „zaopiekowały” się władze Polski Ludowej. Grunty orne
rozparcelowano w ramach reformy rolnej, która miała pozyskać dla nowej władzy
masy chłopskie. Pałac przejęło państwo, ale zamiast go zabezpieczyć i
przeznaczyć na pożyteczne cele, dopuściło najpierw do rozgrabienia jego
wyposażenia, a potem całkowitej dewastacji. Pod koniec rządów komunistycznych
stan pałacu w Korczewie był tak zły, iż wydawało się, że wkrótce zniknie z
powierzchni ziemi, a wraz z nim pamięć o Ostrowskich herbu Rawicz.
Na szczęście tak się nie stało. Mieszkające w
Wielkiej Brytanii córki hr. Krystyna Ostrowskiego nie zapomniały o kraju
swego pochodzenia i rodowych dobrach. W 1983 r. Beata Ostrowska przywiozła do
Korczewa prochy ojca, zmarłego w Londynie trzy lata wcześniej, i pochowała w
krypcie kościoła w Knychówku. W końcu lat osiemdziesiątych w Korczewie była
również Renata Ostrowska. Wstrząsnęły nią rozmiary dewastacji pałacu, ale nie
poddała się rozpaczy i wspólnie z siostrą postanowiły ratować rodzinną
posiadłość.
Dzięki upadkowi komunizmu w Polsce możliwe stało się
odzyskanie pałacu i części parku obejmującego 15,5 ha. W 1990 r. obie siostry
wróciły do Polski i z ogromną energią wzięły się za ratowanie zabytkowej
rezydencji swych przodków. Wymagało to wielu zachodów, ogromu pracy i
niemałych pieniędzy. Pracy nad ratowaniem rezydencji w Korczewie poświęciły
się nie tylko obie siostry, ale również mąż p. Beaty, rodowity Brytyjczyk
Rodney Harris, oraz ich dzieci.
Dziś pałac w Korczewie, chociaż restauracja wnętrz
daleka jest jeszcze od zakończenia, znowu cieszy oko piękną, klasycystyczną
elewacją. Znając upór i zaangażowanie pani Beaty Ostrowskiej Harris i jej
rodziny można być przekonanym, że Korczew już wkrótce będzie zaliczany do
rzędu największych turystycznych atrakcji Podlasia. W Korczewie historia
zatoczyła niezwykły krąg. Świat, który miał ulec zniszczeniu, odradza się na
naszych oczach.
Wacław Kruszewski)
|