poniedziałek, 29 września 2025
wtorek, 23 września 2025
Był rok 1946. Mieliśmy zaledwie po kilka lat a w głowie koszmary wojny i okupacji. Znosiliśmy do domów i komórek znalezione w ruinach domów niemieckie hełmy i gaz maski a nawet miny i artyleryjskie pociski z armaty porzuconej pomiędzy dwiema kamienicami na ulicy Długiej na przeciw sklepiku pani Nowakowej gdzie zawsze była pyszna gazowana oranżada.produkcji pana Stefana Burcharda z ulicy Niecieckiej Wielu kolegów od tych zabaw pożegnało się z życiem jak mój sąsiad z ulicy Siedleckiej Sewerek Iwański . Opiekuńcze mamy i babcie zapisały nas do szkoły w” Ruskich dołach „ i do harcerstwa prowadzonego przez księży zakonu Salezjanów bo Ojców w wielu rodzinach zabrała wojna i okupanci.Wielu z nas jak Rysiek Nowaczewski ,Janusza Anusiewicz Janusz Czarnocki i Zdzisiek Dacewicz byli aktywnym zuchami i harcerzami. Niektórzy grali w sztukach teatralnych organizowanych przez księdza Walaszka. W naszej pamięci pozostały wspomnienia z pierwszych po wojnie obozów harcerskich ja te z obozu w Jartyporach ,kiedy kwatermistrz obozu Hmpl Kazimierz Miłobędzki z narażeniem własnego życia negocjował z głodnymi żołnierzami niezłomnymi że odebranie żywności harcerzom nie jest i nie może być czynem patriotycznym. Przypominał to wydarzenie pan Kazimierz kiedy po latach odwiedziłem Go w mieszkaniu na ostatnim piętrze bloku przy ulicy M,. Curie Skłodowskiej. Dowiedziałem się wówczas ,że wizyta uzbrojonych żołnierzy na harcerskim obozie w lasach jartyporskich już była znana w sokołowskim urzędzie bezpieczeństwa a jego funkcjonariusze czekali na pana Miłobędzkiego w rodzinnym domu u zbiegu ulic Długiej i Kilińskiego. Chyba pan Kazimierz nie spodziewał się nagrody za uratowanie żywności harcerzy ,bo ostrzeżony przez sąsiadów czmychnął do Płocka. Janusz Anusiewicz pamięta więcej obozów bo miał więcej sprawności na prawym rękawie i należał do słynnej drużyny druha Żaby- Nasiłowskiego .Polecam nawiązanie kontaktu z nim w celu zachowania naszej dobrej historii.
środa, 17 września 2025
Nowy dyrektor Sokołowskiego Ośrodka Kultury postanowił zorganizować Jubileusz 60 lecia tej zasłużonej dla mieszkańców miasta instytucji, Zostałem zaproszony do współpracy i w podziękowaniu publikuje fragment historii Domu Kultury .W 1964 roku Powiatowy Dom Kultury w całym okazałym budynku miał do swojej dyspozycji dwa pokoje biurowe i jedna salę klubową . Razem jakieś 80 m2 Tak zaczynaliśmy nasze boje o kulturę w Sokołowie .Żeby nie ciekło nam na głowy postanowiłem zmienić pokrycie dachowe z dachówki na eternit – jedyny w miarę dostępny materiał na dachy .Dopilnowaliśmy by wykonawca zdjął dachówkę starannie , bez uszkodzeń i odsprzedaliśmy ją rolnikowi na pokrycie obory. Tym rolnikiem okazał się dziadek Karola Zalewskiego. Za uzyskane pieniądze przełożono parkiet w sali klubowej i na zdobytym z Wojewódzkiego Zarządu Kin projektorze 16 M/M rozpoczęliśmy projekcje filmów krajoznawczych pod nazwą „Wędrujemy bez wiz i paszportów” Filmy te nieodpłatnie wypożyczaliśmy z ambasady USA co było powodem niezbyt przyjemnych wizyt w miejscowym Urzędzie Bezpieczeństwa .W IPN czytałem pracowite donosy szefa Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego majora Feliksa CH. na siebie jako agenta ambasady amerykańskiej. Było tak. Wojtek Paczuski po krótkiej pracy w domu kultury dostał się na studia politechniczne w Warszawie. Tam działał w znanym klubie studentów „Stodoła „Od niego dowiedziałem się że studenci Politechniki dostają za darmo z ambasady USA ciekawe filmy dokumentalne przyrodnicze i muzyczne .Wystarczy napisać list a dostaniemy katalog z którego można wybrać dowolne filmy i je wyświetlać bez żadnych kosztów. Napisałem do 7 ambasad 3 zachodnich i 4 naszego obozu. Z naszych odpowiedzieli tylko Węgrzy .Z ambasady amerykańskiej przysłali katalog zawierający ponad 100 filmów od podboju kosmosu, festiwali jazzowych w New Port ,filmów przyrodniczych z Yellowstone Park po biografie słynnych muzyków Benny Goudmana ,Kida Ory, Luisa Armstronga i innych. Wystarczy wybrać sobie, przyjechać do ambasady i odebrać. Służbowym Junakiem z koszem ruszyłem w Aleje Ujazdowskie i z fasonem podjechałem pod budkę milicjanta pilnującego by nikomu z Jankesów nie zrobiono krzywdy w Warszawie. Załadowałem kilka pudeł z filmami i ile koni w „Junaku” pognałem do Sokołowa . Zanim jednak zdecydowałem się na publiczną projekcję czujnie postanowiłem obejrzeć filmy komisyjnie. Zaprosiłem do domu kultury przedstawicieli komitetu powiatowego PZPR i Prezydium Powiatowej Rady Narodowej .Po projekcji wszyscy stwierdzili ,ze są to filmy neutralne pod względem politycznym i można je publicznie pokazać Sokołowianom. Na drugi dzień wezwano mnie na komendę Milicji Obywatelskiej na przesłuchanie .Zarzuty współpracy z ambasadą amerykańską postawił mi ,dobroduszny o fizjonomii i posturze biskupa ,sam szef miejscowego urzędu bezpieczeństwa major Feliks CH. Najbardziej interesowało go ile dostaję dolarów za współpracę. Oczywiście zaprzeczyłem i przyznałem się ,że poczęstowano mnie tylko jakimś ciemnym słodkim i gazowanym płynem ,który wypiłem bo był upał. Niedobrze, bardzo niedobrze towarzyszu kierowniku. Nie powinniście tego amerykańskiego świństwa brać do ust. Nie wiadomo co tam amerykanie wsadzili .Wyjaśniłem ponad to, że przed publiczną projekcją. dokonaliśmy komisyjnego przeglądu amerykańskich filmów pod kątem zgodności z socjalistyczną polityką naszego państwa .Wprawdzie tej zgodności nie było ale też nie było żadnych elementów imperialistycznej propagandy, Komisja ,w której składzie był Przewodniczący Prezydium Powiatowej Rady Narodowej i kierownik Wydziału Propagandy KP. PZPR orzekła ,że filmy można pokazać na publicznej projekcji. Szefa sokołowskiej bezpieki te wyjaśnienia widać nie zadowoliły bo jeszcze przesłuchiwał członków komisji i interweniował w Wydziale Kultury i Sztuki w Warszawie, skąd niebawem wyszło zarządzenie zabraniające kierownikom domów kultury w woj. warszawskim kontaktów z ambasadami obcych państw. Tak wszechwładna wówczas bezpieka rozłożyła popularną i lubiana imprezę domu kultury. Sokołowianie nie mieli prawa nawet wirtualnie wścibiać nosa za żelazną kurtynę. Dziś takie zwyczaje wydają się nieprawdopodobne. Ale tak było zapewnia wk i wie co mówi bo był organizatorem organizatorem tych projekcji.
poniedziałek, 15 września 2025
Książka do nabycia w Sokołowskim Ośrodku Kultury i w księgarni "Progres" przy ulicy Wolności Nr.52 A
niedziela, 7 września 2025
czwartek, 4 września 2025
W ostatnim numerze Tygodnika Siedleckiego ukazał się sympatyczny dla mnie artykuł redaktora naczelnego pana Dariusza Kuziaka na temat mojej książki "Patroni naszych ulic " Zastanawiam się czy to zmiana nastawienia do autora książki ze strony tygodnika do którego powstania walnie się przyłączyłem po likwidacji koncernu RSW Książka Prasa Ruch a który latami wypisywał bzdury o mojej pracy w siedleckiej kulturze. Czy powrót do obiektywizmu .czego od lokalnej gazety oczekujemy.
Poznaniacy w Sokołowie Artykuł o losach Poznaniaków deportowanych czasie okupacji do Sokołowa Podlaskiego spotkał się z dużym zainteresowa...
-
Dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury w Sterdyni zaprosiła mnie na promocje mojej nowej książki "Patroni naszych ulic"26 czerwca 20...
-
Teresa Styś 28 cze 2025, 15:27 (23 godziny temu) do mnie Drogi Panie Wacławie Dziękuję za wszystkie materiały. Zabawne rysunki, ciekawe h...

