poniedziałek, 23 grudnia 2024

 

Od pani Leokadii Tykockiej ,kierującej siedlecką redakcją Trybuny Mazowieckiej dostałem prestiżowe dla mnie zadanie. Miałem wyszukać i opisać do świątecznego numeru gazety jakiegoś weterana pamiętającego wigilię  Bożego Narodzenia z  czasów wojny i okupacji .Ochoczo wziąłem się za realizację zadania, które mieściło się w moich zainteresowaniach. Z  wielu rozmów z żyjącymi jeszcze Żołnierzami AK i moim zwierzchnikiem Lucjanem Maraskiem- V-ce przewodniczącym prezydium powiatowej rady narodowej w Sokołowie uzyskałem adres i namiary na pana Jankowskiego- leśniczego w Holenderni. gm Sterdyń. Lucjan znał leśnika oraz jego wojenne i okupacyjne dzieje więc ułatwił mi kontakt z człowiekiem ,który o swoich przeżyciach nie z każdym chciał rozmawiać .Przyjął mnie gościnnie, ale już po pierwszym pytaniu zderzyłem się ze skromną wiedzą o naszej historii.Moją ze szkół i Jankowskiego z jego z życia  .  Na pytanie czy pamięta pan wieczerzę  wigilijną z czasów okupacji   odpowiedział pytaniem ; pamiętam ,ale o którą okupację pan pyta ? Urodziłem się w polskiej rodzinie na Litwie i odwołując się do poematu Adama Mickiewicza  „ Litwo Ojczyzno moja przeżyłem 4 okupacje .Encyklopedycznie wymienił wszystkie z datami ,od buntu Gen. Żeligowskiego po niemiecką okupację Wilna o wyzwolenie  którego walczył w szeregach AK   ,by następnie uciekać do Polski przed kolejnym okupantem  wyłapującym sojuszników operacji „Ostra Brama”  Udało się z kilkoma kolegami -leśnikami uciec z transportu na Sybir i ruszyli przez puszczę Rudnicką i Białowieską do  Polski .Żywiąc się pędrakami i roślinami wygłodzeni i zmęczeni długą drogą dotarli w Wigilię Bożego Narodzenia 1944 roku na stację kolejową w Białymstoku. A tu żołnierze radzieccy wprost z wagonów rozdają ludziom chleb. Osłabiony głodem i odurzony zapachem czarnego wojskowego chleba  podszedłem i ja do wagonu wyzwolicieli i wyciągnąłem rękę po upragniony chleb czego do dziś nie mogę sobie darować zakończył powieść leśniczy Jankowski z poleceniem bym napisał jak mówił. Tak zrobiłem i zadowolony pognałem do Siedlec oddając tekst i zdjęcia do redakcji. Zdjęcia zrobiłem przy okazji zaproszony przez leśniczego do przejażdżki dwukółką po lesie w którym trwały prace. W świątecznym magazynie Trybuny Mazowieckiej ilustrowały artykuł o zwalczaniu szkodników leśnych.

                                        Wacław Kruszewski


 


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

  Z bardzo wielu imprez jakie miałem przyjemność organizować z pracownikami domu kultury w latach- jak mówią teraz „słusznie minionych” -...