czwartek, 3 października 2024
Trwające do dziś moje przyjazne związki z Kosowem i Kosowianami sięgają początków
lat pięćdziesiątych, czasów szkolnej edukacji z Mietkiem Harasimem, Włodkiem Supłem,
Andrzejem Kowalczykiem. Oni mieszkali w internacie na ulicy Olszewskiego, a ja w jego
sąsiedztwie na ulicy Siedleckiej.
Za wspólne odrabianie lekcji, które w internacie były ściśle przestrzeganą zasadą,
zapewniałem moim kolegom bezpieczeństwo na spacerach z najładniejszymi
sokołowiankami - Wandą Lewandowską i Basią Tenderendą. Po maturach nasze kontakty
zanikły. Każdy poszedł własną drogą. Ja starałem się dostać na studia do Wyższej Szkoły
Teatralnej w Warszawie. Siostra studiująca dziennikarstwo zapewniła mi fachową pomoc
w interpretacji „Sonetów Krymskich" ze strony koleżanek - przyszłych aktorek
mieszkających razem w Nowej Dziekance na Krakowskim Przedmieściu. Była wśód nich
Lidia Korsakówna, później znana aktorka filmowa i teatralna. Jeżdziłem do biednych
studentek z wałówkami od mamy pełnymi kiełbas, kaszanek i baleronów, a one
częstowały mnie kubkiem malinowego kisielu i uzupełniały moją skromną wiedzę o
genialnym reformatorze radzieckiego teatru Stanisławskim. Egzamin oblałem z
pantomimy. Miałem zagrać sabotażystę podpalającego stogi zboża na kołchozowych
polach. Wyszło blado. Nie dlatego - jak sobie tłumaczę - że nie byłem zaangażowany, ale
dlatego, że prawą rękę miałem w gipsie. Kilka dni przed egzaminem graliśmy mecz piłki
nożnej na piaszczystym boisku przy szkole w Kosowie, gdzie doznałem kontuzji w
zderzeniu z rosłym obrońcą "Kosowianki”.
Później moje kontakty z Kosowem nasiliły się dzięki szeroko rozumianej kulturze.
Prowadzona przez panią Wandę Lenczewską świetlica Gminnej Spółdzielni w Kosowie
promieniowała na cały powiat sokołowski. Do Kosowa jeździli czynną wówczas koleją
chłopcy z Sokołowa na sobotnio- niedzielne zabawy, na których pani Wanda i
choreograf pan Lach uczyli ich nie tylko modnych tańców, ale też dobrych manier i
kulturalnego zachowania. Przy świetlicy zorganizowano Zespól Pieśni i Tańca dający
występy na wszystkich ważnych uroczystościach w całym powiecie sokołowskim. Była
też orkiestra dęta prowadzona przez proboszcza, ks. Władysława Stępnia. Kiedy w 1964
roku ks. Władysław zaprosił mnie jako urzędnika powiatowej kultury na rozmowę w
sprawie dachu kościoła, którego konstrukcja groziła zawaleniem pod ciężarem cementowej
dachówki, po drodze wstąpiłem do sklepu pana Janusza Dmowskiego. Chciałem się
poradzić, jak mam zachować się na plebanii, co też ksiądz proboszcz chce od władz
powiatu oprócz asygnaty na 4 tony blachy umożliwiającej zakup nowego pokrycia dachu
kościoła. Pan Janusz poradził mi, żebym wszystkie postulaty księdza przedstawił władzom
powiatu do zrealizowania, co złagodzi gniew kosowian, spowodowany rozwiązaniem
orkiestry dętej za granie na mszy rezurekcyjnej. Jak uzasadniał pan Janusz, orkiestra grała
też na pochodach pierwszomajowych i różnych akademiach i ksiądz nie ukarał swoich
orkiestrantów. Ani nie zabrał im nut Międzynarodówki, a powiat zabrał instrumenty. Przy
herbatce z konfiturami ks. Władysław do asygnaty na zakup 4 ton blachy dorzucił
zagospodarowanie granitowych odpadów z ociosywanych pomników w byłym obozie
zagłady Żydów w Treblince. Rozmawiał już z kierownikiem budowy, ale ten uzależnił
swoją decyzję od zgody powiatu i wskazał na mnie jako urzędnika, który taką zgodę może
załatwić. Sterty granitowego gruzu zalegały cały teren budowanego upamiętnienia
Treblinki. Pozbycie się tych odpadów ułatwi kierownikowi przygotowanie do
uroczystości otwarcia Mauzoleum Walki i Męczeństwa w Treblince zaplanowane na 10
maja 1964 roku, zaś księdzu pozwoli dokończyć budowę trwałego ogrodzenia
powiększanego kosowskiego cmentarza. Pełen pozytywnych wrażeń i ważności swojego
urzędu (skoro znany i ceniony ksiądz proboszcz z 23-letnim młokosem chce
rozwiązywać ważne problemy społeczne i gospodarcze mieszkańców Kosowa),
następnego dnia wysłałem do pana Wacława Kochanowskiego - Wojewódzkiego
Konserwatora Zabytków w Warszawie, pismo o wiszącym na plebanii starym obrazie,
który możemy dostać dla planowanego muzeum w domu kultury w Sokołowie, jeśli
załatwimy asygnatę na zakup 4 ton blachy, koniecznej na zmianę pokrycia zabytkowego
kościoła. Niebawem do Kosowa przyjechały panie Izabela Galicka i Hanna Sygietyńska.
Obejrzały obraz poczerniały od dymu świec i zrobiły raport dla Konserwatora. Dalsze losy
obrazu El Greco z Kosowa są znane, chociażby z publikacji Artura Ziontka.
Aktywność kosowian w tworzeniu i upowszechnianiu kultury była doceniana przez
ówczesne władze powiatu. Jednym z dowodów takiej oceny był fakt powołania pani
Wandy Lenczewskiej na kierownika Referatu Kultury w Prezydium Powiatowej Rady
Narodowej w Sokołowie oraz decyzja o budowie i organizacji Gminnego Ośrodka
Kultury, pierwszej w powiecie sokołowskim inwestycji w dziale Kultura i Sztuka
realizowanej wg nowoczesnych na tamte czasy, typowych projektów budowlanych.
Projekt zawierał amfiteatralną salę kinową na 250 miejsc z kabiną projekcyjną, hol
wystawowy, kawiarnię, pomieszczenia dla biblioteki i pokój kierownika.
Kiedy budowa domu kultury była na ukończeniu, należało nowej placówce zapewnić
budżet i etaty umożliwiające zatrudnienie odpowiednich pracowników. Z tym nie było
żadnych problemów, gdyż twórczość i upowszechnianie kultury było finansowane z
niezależnego od budżetu Funduszu Rozwoju Kultury, a funduszem tym w województwie
siedleckim dysponował dyrektor Wydziału Kultury i Sztuki Urzędu Wojewódzkiego.
Problemem było pozyskanie fachowej kadry. Z dyrektorem Departamentu Bibliotek i
Domów Kultury w Ministerstwie Kultury i Sztuki panem Januszem Nowickim
zaproponowaliśmy Telewizji konkurs na dyrektorów Centrum Kultury i Sztuki
Województwa Siedleckiego oraz GOK-ów w Sterdyni i Kosowie. Zwycięzcom konkursu
zapewnialiśmy mieszkania i stanowisko dyrektora w nowo zorganizowanych instytucjach
kultury. Pani redaktor Halina Miroszowa przyjęła propozycje i po ogólnopolskich
eleminacjach i wygraniu konkursu na stanowisko dyrektora CKiS woj. siedleckiego do
Siedlec trafił z Poznania Edward Gatner, w Sterdyni funkcję dyrektora objął p. Henryk
Kalata z powiatu węgrowskiego, a w Kosowie tuż po studiach na wydziale kulturalno-
oświatowym Uniwersytetu Warszawskiego rodowita z dziada pradziada warszawianka
pani Danuta Żochowska. Zamieszkała w Jakubikach, w nadzorcówce melioracyjnej
przekazanej kulturze przez p. Romana Madziara - szefa powiatowej melioracji. Do pracy
chodziła pieszo, przez las około 7 km. Wytrwała rok i jak dziś wspomina ten pionierski
okres, najbardziej ceniła młodych współpracowników GOK-u: Grażynę Jakubczak-
Nermer, Bogusię Szymańską-Rozbicką, Jolę Wdowińską, Jurka Mielańczuka, Witka
Krasnodębskiego i nieoceniną Jadziunię Kamińską. Z sentymentem i ciepło wspomina
sołtysa wsi Jakubiki i jego żonę, na których pomoc w codziennych trudach wiejskiego
żywota mogła zawsze polegać. W starannie prowadzonej kronice GOK-u odnalazłem
artykuł Grzegorza Hołuba z tygodnika "Nowa Wieś", opisującego pierwsze tygodnie pracy
odważnej młodej warszawianki w nieznanym jej środowisku, o codziennym pokonywaniu
pietrzących się przed nią trudności, o nauczeniu się palenia w piecu węglowym, o
zdobywaniu pieniędzy na organizacje imprez i o utarczkach z cenzurą.
Niebawem spotkamy się ponownie w Kosowie na jubileuszu 40 - lecia Gminnego a
teraz już Miej sko-Gminnego Ośrodka Kultury. Dzięki mądrej kontynuacji pracy
pierwszych pracowników GOK-u obecni animatorzy kosowskiej kultury - pani dyrektor
Ewa Rutkowska i historyk Andrzej Ziontek przekonują nas, że Kosów Lacki jest znany
nie tylko z posiadania obrazu El Grecca, ale z interesujących książek historycznych i wielu
inicjatyw kulturalnych o charakterze patriotyczno-historycznym.
Wacław Kruszewski
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
-
Helikopter... Na jednej z licznych udanych imprez Sokołowskiego Ośrodka Kultury, były starosta sokołowski pan Antoni Czarnocki wspominał...
-
Spełniając życzenia licznych internautów wybrałem opisy kilku sokołowskich ulic i publikuję je na blogu. Będę wdzięczny za Wasze opinie i uw...
-
Tak było! Historia nauczycielką życia – czy uczymy się czegoś z historii? Tak było! - pod takim hasłem będę publikował swoje wspomni...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz