środa, 1 listopada 2023

Zgoda buduje

Zgoda buduje

Pani Maria Koc, dziś posłanka PIS a wcześniej dyrektor Sokołowskiego Ośrodka Kultury zaprosiła mnie na cieszącą się uznaniem Sokołowian imprezę z cyklu, któremu nadano tytuł „Tu pozostać muszę”. Zgodziłem się pod tym wszak warunkiem, że zaprosi na nią również moich przełożonych, z którymi miałem zaszczyt pracować w czasach jak mówią „słusznie minionych”, i że pozwolą mi wygłosić referat, w którym opowiem o 42 latach moich bojów o kulturę; najpierw w Sokołowie, później w województwie siedleckim a w końcu w całym kraju, kiedy byłem członkiem Narodowej Rady Kultury i Instytutu Kultury Polskiej Akademii Nauk. Ale pani dyrektor, dbając o komfort naszych słuchaczy powiedziała, że z 6-godzinnym referatem to mogę sobie jechać na Kubę, bo w Sokołowie głoszenie referatów jest passe. Chociaż ona sama rozumie moją tęsknotę do dawnych czasów, stanowczo odradza sięganie po formę referatu. Osiągnęliśmy jednak kompromis i zaproponowaliśmy rozmowę w formie pytań i odpowiedzi o blaskach i cieniach sokołowskiej kultury w czasach PRL-u. I w tym miejscu chcę zwrócić uwagę czytelników na cenną i ważną społecznie inicjatywę Sokołowskiego Ośrodka Kultury, polegającą na próbie obiektywnej oceny poprzedniego szefa i pracowników tej instytucji. I tak być powinno wśród kulturalnych ludzi, a jak jest gdzie indziej, opowiadał mi zmarły przedwcześnie Zygmunt Błachnio, wieloletni prezes Spółdzielni Mleczarskiej w Sokołowie, którego nie zaproszono na jubileusz jego spółdzielni. O mnie kultura nie zapomina i zaprasza na kolejne rocznice i imprezy, dając tym samym przykład innym instytucjom, z których każda ma swoją długą historię, budowaną z mozołem i poświęceniem przez poprzedników. Tak więc, kultura sokołowska znowu, jak kiedyś, daje przykład całej Polsce jak zasypywać rowy podziałów, począwszy od zakładów pracy po różnorodne środowiska zawodowe i społeczne. Najwyższy czas przysłowiu „Zgoda buduje” przywrócić właściwe znaczenie i zastosować je w praktyce. A ja również nie zapominam o swoich pracownikach, z którymi co roku spotykamy się w Reymontówce i wspominamy lata naszej aktywności zawodowej a niestety wspominamy to wszystko w coraz mniejszym gronie naszych przyjaciół, którzy z kultury i życia odeszli na zawsze. Tradycja tych spotkań narodziła się w październiku 2003 roku, kiedy żegnaliśmy Łucję Groblewicz; Zasłużonego Działacza Kultury, organizatora i długoletniego dyrektora Mińsko-Mazowieckiego Ośrodka Kultury. Nad jej mogiłą i jakby z Jej duchowej inspiracji postanowiliśmy także, że co roku spotykać się będziemy w Reymontówce, by odnowić rozluźnione z biegiem czasu kontakty i przypomnieć sobie i innym ten ogrom pracy, jaką wykonaliśmy dla cywilizacyjnego i kulturowego rozwoju mazowieckich i podlaskich miast i wsi. Jak dotąd powodem spotkań naszego środowiska były głównie pożegnania naszych koleżanek i kolegów: w Sokołowie Jadzi Rosłan, Jadzi Witkowskiej, Heńka Rosochackiego; poprzednich dyrektorów Sokołowskiego Ośrodka Kultury, a także Wincentego Trębickiego i Heńka Wierzchowskiego z Centrum Kultury i Sztuki Woj. Siedleckiego; w Siedlcach dyrektorów Wojewódzkiej Biblioteki Ireny Langowskiej i dr Tadeusza Kamińskiego; Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków Zygfryda Czapskiego; dyrektora Centrum Kultury i Sztuki Woj. Siedleckiego Andrzeja Meżeryckiego oraz dyrektorów Państwowej Szkoły Muzycznej Konstantego Domagałę i Stanisława Zalecha. W imieniu wszystkich animatorów kultury woj. siedleckiego serdecznie podziękowałem moim szefom za codzienną troskę o materialne warunki rozwoju kultury i za wspieranie moich, nie zawsze „prawomyślnych” pomysłów. Dziękowałem też swojej wspaniałej, ale i bardzo wymagającej szefowej pani Zofii Grzebisz-Nowickiej, Wojewodzinie Siedleckiej, u której zawsze mogłem liczyć na pomoc i ochronę. Dziękowałem także Januszowi Nowickiemu, który patronował naszym eksperymentom w sokołowskiej kulturze jako dyrektor departamentu Domów Kultury i Bibliotek Ministerstwa Kultury i Sztuki, później zaś z pozycji dyrektora Zarządu Szkół Artystycznych, czuwał nad powstaniem w Mińsku Mazowieckim Szkoły Muzycznej II stopnia zaś w Siedlcach czuwał nad nową inwestycją dla już istniejącej szkoły. Dziękowałem również nieżyjącemu już niestety, panu Ministrowi Wacławowi Janasowi, który doceniając nasze zaangażowanie w ratowanie zabytków, hojnie dotował województwo siedleckie. Bo trzeba Wam wiedzieć drodzy Czytelnicy, że był taki rok, w którym miałem więcej pieniędzy na remonty zabytków niż woj. krakowskie. Wspominałem pana Wicewojewodę nadzorującego kulturę, dr Marka Zelenta, dla którego nie było spraw niemożliwych do załatwienia w gąszczu biurokratycznych przepisów, limitów, asygnat i rozdzielników oraz mojego przyjaciela Henia Brzezińskiego, który mocno trzymał parasol ochronny nade mną i moimi działaniami, nie zawsze zgodnymi z linią partii, co wiele razy narażało nasze decyzje na obiekcje ze strony niektórych dogmatycznych aparatczyków z siedleckiego „białego domu”.

Wszyscy przyjęli zaproszenie dyrektor SOK-u i przyjechali do Sokołowa dając dobry przykład reszcie kraju, jak z szacunkiem odnosić się do wysiłków i zasług ludzi, którzy niezależnie od czasów w jakich przyszło im żyć pracowali dla dobra wspólnej Ojczyzny.

Wacław Kruszewski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Kolejne spotkanie odbyło się w Bibliotece Miejskiej z prof. Janem Izdebskim –wybitnym polskim biochemikiem pracującym do niedawna w ...